czwartek, 19 lipca 2012

minął rok...

Witam, 
minął OMC rok odkąd przestałam pisać moje posty na blogu pomawiającym polską oświatę. Niniejszym konczę  ten blog - po roku przerwy w sposob taki oto jak mialam do szkoly przyjsc - polskiej. Jak mialam sie przyjac do polskiej oswiaty i jest to wpis, w ktorym WSZYSTKIM MYŚLACYM OSOBOM, które nie widzą w polskiej oświacie niczego oprocz pieniedzy NIE DLA NICH JEDNAK (szkolenia, ilość godzin) polecam. Nie tylko filologom - być może jest to sposob, którym wiele osób widzących w szkole JAKĄKOLWIEK???? WARTOŚĆ POZYTYWNĄ może poprawić swoją szkolną codzienną dolę niedolę - także uczniowie - ogłupieni, nie widzący sensu w całości istnienia tej instytucji innej niż budynek, który wniesiono nie wiadomo po co , dlaczego. Budynek najczęściej (moje doświadczenia) , w którym wcześniej mieścił się szpital psychiatryczny, którego pacjenci ZNIKNIĘLI. W takim miejscu szkoła - zamiast budynek wyburzyć to szkoła, nabór. Jak tu nie oszaleć w takich budynkach? 
Dlatego postanowiłam ten wpis do mojego bloga dodać i pomóc wszystkim myślącym ludziom w Polsce OCALIĆ SWOJE CZŁOWIECZEŃSTWO - pomóc uczniom , którym dzieje się krzywda, a także krzywdzonym i skrzywdzonym przez polską oświatę nauczycielom. Tak kończę mój blog pomawiający szkołę innym blogiem, a jeśli ktoś ma pytania to jest mozliwość kontaktu mailowego abc127@o2.pl i zawsze można do mnie napisać na wybrany temat związany z oświatą, problemami swoimi w polskiej oświacie, nawiązać do problemów opisanych w niniejszym blogu.

Dziękuję tym samym za lekturę mojego bloga wszystkim osobom myślącym. Być może ktoś spodziewał się na koniec przytoczenia zarzutów, jakie otrzymałam w piśmie oznajmiającym mi , ze dostałam negatywną ocenę pracy albo zarzuty ze zwolnienia dyscyplinarnego i fakty z procesu dotyczącego tychże zarzutów, ale postanowiłam sobie to wszystko darować. Czy robię dobrze? Jeśli ktokolwiek będzie się takimi problemami interesował i moją przeszłością to na pewno bloga niniejszego będę kontynuować , a jeśli nie to postanowiłam skupić się na jakimś POZYTYWNYM ASPEKCIE uczęszczania czy pracy w szkole. Na jakichś wartościach, które warto rozwijać, zająć się nimi innymi niż moje własne problemy czy problemy osób , które mają w polskiej oświacie JAKIEKOLWIEK WARTOŚCI  i  tyle. 

Nie wiem czy ten niniejszy mój blog jest jasny, czytelny - staram się jasno wyrażać. Ja jestem od roku ponad osobą pozostającą bez pracy. Nie chcę więc opisywać swoich problemów, których nikt nie rozumie ze mną na czele. Może skupię się raczej na jakichś bardziej kreatywnych pomysłach, którymi można coś POZYTYWNEGO OSIĄGNĄĆ szukając innej pracy ponieważ wobec braku zainteresowania MOIM PUNKTEM WIDZENIA, MNĄ jako człowiekiem tyle mi pozostaje wobec OGROMU DLA MNIE krzywdy jaka stała mi sie w polskiej oświacie i której wierzchołek opisywałam czytelnikom tego bloga, którego prawdopodobnie tym wpisem kończę rozpoczynając jak już wspomniałam inny blog. Być może o tematyce szkolnej, ale nie do końca - blog, którym być może więcej osiągnę niż rozpamiętując moje krzywdy szkolne przez które nie dokończyłam doktoratu. Nie pozwolono mi. Niebawem wkleję tutaj mojego nowego bloga COGITO - tak będzie się nazywał albo COGITO ERGO SUM i będę kontynuowała swoje pisarstwo na nowym blogu - zachęcam już dziś do jego lektury, a także być może do prywatnego kontaktu na temat swoich osiągnięć , problemów jakichś w polskiej oświacie.  

Pozdrawiam, 

niedziela, 18 września 2011

problemy nie tylko szkolne


A oto garść artykułow związanych z problematyką oświatową i problematyką pracy w szerokim tego słowa znaczeniu.


Nauczyciele rujnują budżety gmin

2011-08-29 (09:17)
Źródło: PAP,WP

Aż 90 proc. pieniędzy z subwencji oświatowej gminy przeznaczają na pensje dla nauczycieli. W rezultacie nie są w stanie realizować innych zadań związanych z edukacją - stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".

Dodatkowo od nowego roku szkolnego szykują się podwyżki płac o 7 proc. Ministerstwo Edukacji Narodowej przyjęło, że od września pensja zasadnicza nauczyciela stażysty wyniesie 2182 zł, kontraktowego - 2246 zł, mianowanego - 2550 zł, a dyplomowanego 2995 zł (płace brutto).

Z sondy dziennika przeprowadzonej w 80 gminach wynika, że głównym problemem oświaty nie jest brak pieniędzy, ale nieracjonalne ich wydawanie. W tym roku z kasy państwa trafi do gmin łącznie 36,9 mld zł subwencji oświatowej, czyli o 10,2 mld zł więcej niż 5 lat wcześniej. Ale wzrost nie przekłada się na jakość i warunki edukacji, bo pochłaniają go pensje nauczycieli.

"Wraz z kolejnymi podwyżkami automatycznie wzrastają dodatki nauczycielskie, m.in. motywacyjne i funkcyjne. W ten sposób zapewniamy średnie płace gwarantowane przez ustawę" - mówi Barbara Froehlich z Urzędu Miasta Bydgoszczy.

Gminy skarżą się, że nie mają możliwości obniżania wydatków, bo nie mogą wpływać na wysokość wynagrodzeń ani na czas pracy pedagogów, które odgórnie reguluje Karta nauczyciela. Jak przypomina dziennik, nie powiodła się próba przyznania samorządom większej swobody w zarządzaniu szkołami, bo rządowe pomysły liberalizujące Kartę zablokowały oświatowe związki zawodowe. (PAP)


Nauczyciele piją - również w szkole. A dyrektorzy przymykają oko

2011-08-26 (16:22)
Źródło: wp.pl

Na biurku mojej nauczycielki od historii zawsze stałą szklanka z herbatą. To była wersja oficjalna. Tak naprawdę w owej szklance była wódka z sokiem. Wszyscy o tym wiedzieli, nikt nie reagował. Nawet dyrekcja - opowiada Jola, absolwentka krakowskiego liceum.

Wiosną tego roku cała Wielka Brytania aż huczała po tym, jak grupa nauczycieli znalazła resztki białego wina w butelce po wodzie mineralnej wyrzuconej do szkolnego kosza. Winną okazała się wychowawczyni Penelope Hadron. Natychmiast poinformowano o tym stosowne władze. Okazało się, że 50-letnia kobieta od dawna podejrzewana była o picie alkoholu w pracy. Nie lepiej jest w naszym kraju. Według Kuriera Lubelskiego, spożywanie alkoholu na terenie szkoły i stawianie się do pracy w stanie nietrzeźwości to tylko część skarg na nauczycieli, jakie trafiają do rzecznika dyscyplinarnego (teren szkoły, zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości, jest miejscem, gdzie nie wolno spożywać alkoholu). Jeśli rzecznik uzna, że dana skarga jest zasadna, nauczyciel staje przez komisją dyscyplinarną. To ona uniewinnia go lub wyznacza mu karę. Może być to nagana z ostrzeżeniem, zwolnienie z pracy, zwolnienie z pracy z zakazem zatrudniania w zawodzie przez 3 lata lub wydalenie z zawodu.

Impreza po radzie

Przeciętny nauczyciel w Polsce ma ok. 40 lat i jest kobietą. Bywa, że samotną. To kobiety, o których nikt nigdy nie mógłby pomyśleć, że piją. Są też takie, które mają normalne rodziny, mężów, dzieci. Dlaczego sięgają po alkohol?
Kariera za miedzą? Opłaca się pracować w Czechach?
Co może i ile zarabia "kanar"?
Specjalista w dziale IT może liczyć na ok. 6 tys. zł brutto
Oni zarobią po 2 tysiące. Dobrze, że jest jeszcze szara strefa…

Zazwyczaj nie radzą sobie z nadmiarem obowiązków i czują się samotne. Są nieszczęśliwe, bo nie tak miało wyglądać jej życie. Alkohol staje się przyjacielem. Z czasem jedynym. Przychodzą kłopoty: nauczycielka zaczyna tracić kontrolę nad swoim zachowaniem, upija się podczas lekcji, przychodzi do pracy „wstawiona". Bywa, że środowisko akceptuje ten stan, ponieważ samo nie stroni od napojów wyskokowych. Sytuacja trwa, dopóki komuś nie zacznie to przeszkadzać. W czerwcu TOK FM podawało, że do lubelskiego kuratora oświaty wpłynęła skarga imienna, podpisana przez jednego z nauczycieli, dotycząca spotkania rad pedagogicznych, po których nauczyciele spożywają alkohol na terenie szkoły.

W minionym roku najprawdopodobniej ktoś doniósł na dyrektora szkoły w Pomiechówku, który przewodniczył radzie pedagogicznej. Policja, która pojawiła się na miejscu, stwierdziła, że we krwi ma prawie 2 promile alkoholu.

Dobre kryjówki

Poza popołudniowymi spotkaniami, biblioteki szkolne to idealne miejsce do picia. Można zaszyć się na długie godziny między półkami i być niezauważonym. Dobrym czasem na suto zakrapiane balangi są też letnie kolonie. Nauczycielki wyjeżdżające jako opiekunki, wieczorami nie odmawiają sobie kilku głębszych. Bywa, że nie potrafią powstrzymać się nawet w dzień.

- Syn opowiadał mi, że wychowawczyni jego grupy przelewała sobie piwo do plastikowych butelek i udawała, że pije mrożoną herbatę - opowiada pani Karolina z Trójmiasta. - Specjalnie się z tym nie kryła, nawet sobie z całej sytuacji żartowała. W sumie żałuję, że nie zgłosiłam tego do kuratorium. Choć z drugiej strony mam wrażenie, że wiele osób zna zamiłowania tej pani, łącznie z dyrektorem jej szkoły. Jednak ona cały czas ma się dobrze.

Zdolność koncentracji pijanego nauczyciela spada drastycznie. Taka osoba nie jest w stanie upilnować swojej grupy. Jednak bywa jeszcze gorzej. Za skandaliczne, choć zdarzające się, można uznać zachęcanie uczniów do wspólnego „biesiadowania".

(źródło : praca.wp.pl)


Szef może Cię w pracy zbadać alkomatem


2011-07-25 (14:37)
Źródło: TaxFin.pl

Weszły w życie przepisy dające pracodawcy prawo do badania trzeźwości pracowników. Zgodnie z przepisami, od lipca 2011 szef ma obowiązek niedopuszczenia do pracy pracownika, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że stawił się on do pracy w stanie po użyciu alkoholu albo spożywał alkohol w czasie pracy.

Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami, na terenie zakładu pracy zabrania się sprzedaży, podawania i spożywania napojów alkoholowych (art. 14 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 26.10.1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi; Dz.U. Nr 35, poz. 230 z późn. zm.; zwanej dalej „Ustawą"). Ponadto, na teren zakładu pracy nie wolno wnosić napojów alkoholowych (art. 16 Ustawy).

Omawiana Ustawa w art. 17 ust. 1 nakłada na kierownika zakładu pracy lub osobę przez niego upoważnioną obowiązek niedopuszczenia do pracy pracownika, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że stawił się on do pracy w stanie po użyciu alkoholu albo spożywał alkohol w czasie pracy. Również organ nadrzędny nad danym zakładem pracy oraz organ uprawniony do przeprowadzenia kontroli zakładu pracy mogą podjąć takie działanie przeciwko nietrzeźwemu pracownikowi (art. 17 ust. 2 Ustawy). Okoliczności stanowiące podstawę decyzji powinny być podane pracownikowi do wiadomości. Przy czym, na żądanie pracownika, kierownik zakładu pracy lub osoba przez niego upoważniona jest obowiązana zapewnić przeprowadzenie badania stanu trzeźwości pracownika (art. 17 ust. 3).
Oświadczam, że nie popełnię samobójstwa w pracy
Pracownicy pod specjalną ochroną
Uśmiech? Dopiero po 11.00

Ustawodawca przyznał zatem pracownikowi uprawnienie do zażądania weryfikacji dokonanej przez pracodawcę oceny stanu trzeźwości pracownika poprzez poddanie się stosownym badaniom. W dotychczasowym orzecznictwie sądy co do zasady uznają, że ww. przepis przerzuca na pracownika dowodowy ciężar zaprzeczenia faktowi stawienia się do pracy po użyciu alkoholu oraz faktowi spożywania go w czasie jej wykonywania, a po stronie pracodawcy ustanawia obowiązek umożliwienia pracownikowi wykazania trzeźwości poprzez odbycie dodatkowych badań. Inicjatywa co do wykonania badań stanu trzeźwości należy wyłącznie do pracownika. Oznacza to, że pracownik, który został odsunięty od dalszego wykonywania pracy z powodu zastrzeżeń pracodawcy co do jego trzeźwości, powinien wykonać badania tego stanu z uwagi na elementarną potrzebę dbałości o swoje interesy pracownicze, a zwłaszcza dalszy byt stosunku pracy, który był realnie zagrożony sankcjami prawa pracy.

W najbliższym czasie stan prawny ulegnie jednak zmianie. Z dniem 01.07.2011 r. wchodzi bowiem w życie tzw. ustawa deregulacyjna, tj. ustawa z dnia 25 marca 2011 r. o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców (Dz.U. Nr 106, poz. 622), która nowelizuje ust. 3 analizowanego przepisu. Od dnia 01.07.2011 r. nie tylko pracownik, ale również kierownik zakładu pracy lub osoba przez niego upoważniona będą mogli zażądać zbadania stanu trzeźwości pracownika, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że stawił się on do pracy w stanie po użyciu alkoholu albo spożywał alkohol w czasie pracy. W tym celu będą jednak musieli zwrócić się o przeprowadzenie stosownych badań do uprawnionego organu powołanego do ochrony porządku publicznego. Jeżeli konieczny będzie zabieg pobrania krwi, dokona go fachowy pracownik służby zdrowia.

Nadmienić należy, że dopuszczanie do sprzedawania, podawania lub spożywania napojów alkoholowych na terenie zakładu pracy wbrew szczególnemu obowiązkowi nadzoru, jak również niepodejmowanie przewidzianych prawem procedur po powzięciu wiadomości o sprzedawaniu, podawaniu lub spożywaniu na terenie zakładu pracy takich napojów podlega karze grzywny (art. 44 Ustawy).

Zaznaczyć trzeba, że stawienie się do pracy w stanie nietrzeźwości lub spożywanie alkoholu w czasie pracy uprawnia pracodawcę do nałożenia na pracownika kary upomnienia, kary nagany lub nawet kary pieniężnej (art. 108 Kodeksu Pracy).

Dodatkowo, zgodnie z treścią art. 52 par. 1 pkt 1 Kodeksu Pracy, pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie ciężkiego naruszenia przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych. Analiza orzecznictwa w zakresie stosowania tego przepisu prowadzi do wniosku, iż do katalogu ciężkich naruszeń przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych uzasadniających skorzystanie przez pracodawcę z możliwości rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia należy m.in. nietrzeźwość pracownika. Pracownik bowiem obowiązany jest stawiać się do pracy w stanie gotowości do jej wykonywania w sposób należyty, sumienny, rzetelny i efektywny. Realizacji tego obowiązku przeczy stawienie się pracownika w stanie nietrzeźwym, w stanie po spożyciu alkoholu lub też spożywanie go w czasie pracy.

(źródło:praca.wp.pl)


Co 9 osobie brak kwalifikacji do pracy

2011-07-25 (12:22)
Źródło: Cooltura

Analiza przeprowadzona przez University and College Union (UCU) ujawnia, że na terenie Wielkiej Brytanii są ogromne różnice w poziomie wykształcenia obywateli w zależności od miejsca zamieszkania.

Wyniki pokazują również, że 1 na 9 mieszkańców Wielkiej Brytanii nie ma żadnych kwalifikacji do pracy.

Jak donosi "Guardian", UCU przeanalizowała dane wypuszczane przez Office for National Statistics i stworzyła mapę wykształcenia posiadanego przez osoby w wieku 16-64. Zgodnie z nią, aż 11, 1 proc. dorosłych w Anglii nie ma żadnych kwalifikacji, w Szkocji jest to 12, 3 proc., a w Walii 13, 3 proc.

Różnice między krajami Zjednoczonego Królestwo nie są tak wielkie, jak pomiędzy poszczególnymi okręgami wyborczymi. Zdaniem UCU, aż 35,3 proc. dorosłych nie posiada kwalifikacji w okręgu Glasgow North East i niewiele mniej w Birmingham Hogde Hill.

Na drugim biegunie są obszary takie jak Brent North i Romsey and Southampton North, gdzie omawiany wskaźnik oscyluje wokół 2 proc. Najlepiej wykształceni są mieszkańcy Londynu i regionu South East. Nie zmienia to jednak faktu, że i w samej stolicy różnice w poszczególnych dzielnicach są znaczące. Za przykład może posłużyć Hackney South, który ma dwa razy więcej niewykwalifikowanych mieszkańców, niż sąsiadujący Hackney North.

Sekretarz generalna UCU, Sally Hunt, ostrzega - Mamy w kraju podział na dwie Brytanie. Istnieją obok siebie miasta i wsie z dostępem do edukacji i te, gdzie nie ma takich możliwości. Edukacja jest kluczowa dla przyszłości kraju, tymczasem w wielu miejscach ludzie wciąż nie mają żadnych kwalifikacji. Istnieje niebezpieczeństwo, że dzieci dorastające w pewnych obszarach, będą musiały ograniczyć swoje ambicje i nigdy nie odkryją swojego pełnego potencjału.
Niemcy uczą się pracować w Polsce!


UCU poddało analizie statystyki dotyczące 632 okręgów wyborczych na terenie Anglii, Szkocji i Walii.


Oświadczam, że nie popełnię samobójstwa w pracy

2011-07-25 (14:38)
Źródło: wp.pl

Starając się o przyjęcie do pracy, kandydaci zmuszeni są podpisywać najróżniejsze oświadczenia. Jednak do tej pory nikt nie musiał składać obietnicy, że w pracy nie odbierze sobie życia.

Jednak - jak podał w maju portal informacyjny Yahoo Finance - zarządcy fabryk produkujących iPady i iPhony Foxconn w Chinach, nie znaleźli innego wyjścia. Po serii samobójstw (w ciągu 16 miesięcy życie odebrało sobie 14 pracowników firmy), zobowiązali swoich pracowników do złożenia takich deklaracji. Problem samobójstw dotyczy nie tylko chińskich fabryk. Z danych brytyjskiej policji wynika, że tylko w 2009 roku na swoje życie targnęło się aż 63, pracujących na emigracji Polaków. Po śmierci pracującego w Belfaście Przemka, o problemie wypowiadał się wicekonsul Szymon Białek. Jego zdaniem do samobójczych prób polskich pracowników dochodzi przynajmniej raz w miesiącu, a odebranie sobie życia stanowi przyczynę co trzeciego zgonu Polaków na terenie północnej Anglii i Walii.

Z badań wynika, że problemy w pracy - jej utrata, złe warunki w firmie lub nadmierny stres w miejscu pracy, znajdują się na ósmym miejscu najczęstszych powodów popełniania samobójstwa. Jaki jest związek między pracą a chęcią odebrania sobie życia? Przedstawiciele jakich zawodów najczęściej targają się na swoje życie? Zdaniem psychologa, Renaty Kaczyńskiej-Maciejowskiej samobójstwa popełniane w pracy lub ze względu na pracę, nie zawsze są takie same. Choć ogólnie mówimy, że powodem odebrania sobie życia były problemy w pracy, przyczyny tej decyzji są różne. - Jednym z czynników zagrożenia jest sytuacja, gdy praca stanowi jedyne lub najsilniejsze źródło poczucia własnej wartości - mówi Renata Kaczyńska-Maciejowska, psycholog, trener i szefowa firmy Prospera Consulting, zajmującej się min. problematyką zasobów ludzkich. - Jeśli sytuacja w pracy, powodzenie zawodowe czy finansowe stanowią dla kogoś jedyny dowód jego wartości i nagle stanie w obliczy zawodowego kryzysu, może dojść do wniosku, że jego życie straciło sens - tłumaczy. - W grupie ryzyka znajdują się więc osoby nadmiernie skoncentrowane na karierze. Bardzo niebezpieczna jest sytuacja, gdy budujemy nasze poczucie tożsamości na jednym tylko elemencie. Nie znaczy to, że praca jest nieważna. To bardzo istotny element naszego życia, ale dla zachowania równowagi psychicznej potrzebujemy wielu czynników: pracy, rodziny, przyjaciół, hobby. Im więcej mamy punktów odniesienia, tym większa jest ochrona przed kryzysem.

Człowiek, który patrzy na siebie przez pryzmat wielu elementów, łatwiej poradzi sobie z sytuacją, gdy w w jednej ze sfer zdarzy się trudny moment - tłumaczy pani Renata. Zdarzają się jednak sytuacje, nawet gdy nasze życie nie obraca się tylko wokół pracy, że np. w sytuacji obawy przed jej utratą - podejmujemy drastyczne decyzje. - Praca umożliwia nam wiele rzeczy np. spłatę zobowiązań, które wielu z nas zaciągnęło. Strach przed tym, że nagle możemy zostać bez zatrudnienia, a np. z kredytem, dla niektórych jest zbyt dużym obciążeniem. Nie wszyscy potrafią żyć przez dłuższy lat w napięciu, lęku przed tym, co się stanie, gdy tej pracy zabraknie.

Długotrwałe poczucie strachu sprawia, że niektóre osoby przestają jasno oceniać sytuację. Wydaje im się, że gdy faktycznie stracą pracę, nie będą w stanie znaleźć wyjścia z sytuacji. Nie wytrzymują napięcia i targają się na swoje życie - mówi psycholog. Zdaniem pani Renaty kolejną grupę zagrożenia stanowią osoby, które całe życie pracowały w jednym miejscu. Takie osoby nie wyobrażają sobie, że mogłyby pracować gdziekolwiek indziej, nie mają pojęcia jak szukać pracy, jak odnaleźć się na rynku pracy. - Taki przypadek zdarzył się kiedyś w Gdańsku. Pewien stoczniowiec, gdy dostał wypowiedzenie, odebrał sobie życie. Stoczniowcy stanowią przykład specyficznej grupy zawodowej, dla których macierzysta firma, jest często całym życiem. Choć wielu z nich ma wysokie i poszukiwane w innych branżach umiejętności, często nie mają pojęcia jak swoje kwalifikacje wykorzystać w innych branżach.

Dlatego w sytuacji kryzysowej, niektóre osoby podejmują błyskawiczną i tragiczną decyzję - mówi pani Renata. Utrata pracy jest jednym z najczęstszych zawodowych przyczyn targania się na swoje życie. Szczególnie, gdy osoba, która została zwolniona nie ma oparcia w bliskich, jej sytuacja ekonomiczna sprawia, że utrata pracy stawia całą rodzinę w bardzo trudnym położeniu materialnym, czy bezrobotny ma mało poszukiwane kwalifikacje zawodowe, albo sam nie docenia swoich umiejętności. - To się zdarza bardzo często. Wiele osób nie potrafi ocenić własnej atrakcyjności na rynku pracy, zaniża swoje kompetencje, umiejętności, predyspozycji. Kompletnie też nie radzi sobie w sytuacji kryzysu - ocenia psycholog. I z pewnością dobrze zna problem, bo w jej firma Prospera Consulting realizuje specjalny program wsparcia dla osób tracących pracę. - Jest to działanie kompleksowe. Osoby, które stanęły przed tym problemem dostają pomoc psychologiczną, ale także wsparcie ze strony doradcy zawodowego, który pomaga obiektywnie ocenić nasze kwalifikację, sytuację na rynku pracy i opracować plan jak najszybszego powrotu do aktywności zawodowej - mówi Renata Kaczyńska-Maciejowska. - Zajęcia prowadzone są zarówno dla osób indywidualnych, jak i całych grup. Jednak nie tylko utrata pracy, obawa, że może dojść do zwolnienia, albo nagły kryzys w pracy mogą spowodować, że tracimy ochotę do życia i jesteśmy skłonni sami je sobie odebrać. - Taki stan może też wywołać sytuacja długotrwałego funkcjonowania poniżej naszych umiejętności, oczekiwań i ambicji i jednoczesne przekonanie, że z tego miejsca nie ma ucieczki. Że do końca życia będziemy wykonywać beznadzieją, często przekraczającą nasze siły pracę, za którą dostajemy głodową pensję - mówi pani Renata.

- To zbrodnia, którą popełniamy na sobie na raty. Czasem brak nam po prostu odwagi, jakiegoś impulsu, siły czy motywacji, by próbować coś zmienić. Czasem jednak - jak mogło być w Chinach - szansa na jakąkolwiek zmianę jest rzeczywiście bliska zeru, bo w okolicy nie ma innego miejsca pracy. To szalenie trudna sytuacja, z której wiele osób znajduje tylko jedno wyjście. Zazwyczaj decyzja o samobójstwie nie jest racjonalna. Zdarzają się jednak sytuacje, w których motywy działania samobójcy są w pełni zrozumiałe - nawet dla psychologa. - Są zawody, które wiążą się z ogromnym ryzykiem, nie tylko własnym. Np. policjanci, prokuratorzy, sędziowie itd. narażają się na kontakt z różnymi grupami przestępczymi.

Czasem słyszymy o sytuacjach, że jakaś osoba prawdopodobnie została skłoniona do odebrania sobie życia pod groźbą np. zamordowania kogoś bliskiego. Czy można było znaleźć inne wyjście z tej sytuacji? Trudno to ocenić, jednak w takich sytuacjach, ochrona bliskich bywa niezwykle silnym bodźcem do działania, nawet tak tragicznego działania, jak odebranie sobie życia by ratować rodzinę - mówi psycholog. Nie wszystkie grupy zawodowe są tak samo zagrożone możliwością popełnienia samobójstwa.

Poza wspomnianymi już profesjami, narażonymi np. na szantaż, w grupie ryzyka znajdują się też np. lekarze, strażacy, detektywi... - To zawody, w których częściej niż wielu innych zdarzają się sytuacje bardzo trudne, np. patrzenie na czyjąś śmierć, nie dotarcie na czas do pożaru, itd. Ludzie mają skłonność do przesadnego oceniania swoich możliwości, a co za tym idzie, gdy nie uda im się zapobiec najgorszemu, obwiniają siebie - mówi psycholog. - W takich momentach, poczucie winy, choć nieuzasadnione, bywa czasem tak silne, że skłania do dramatycznych decyzji.

Z innych powodów w grupie ryzyka są też przedstawiciele innych zawodów. Artyści - którzy często sami sprawdzają granice własnej emocjonalnej wytrzymałości, sportowcy - całe życie szkoleni do tego, że zawsze muszą wygrywać i pracownicy konsorcjów - uczestniczący w wyścigu szczurów, poświęceni firmie i żyjący w nieustannym stresie. Jednak każdy z nas bez względu na to jaki zawód uprawia, może znaleźć się w szczególnie trudnej sytuacji zawodowej. - Najlepszą ochroną przed podjęciem nieodwracalnych kroków, jest wsparcie bliskich. Żeby je jednak uzyskać musimy sami chronić się przed niebezpieczeństwem, mówiąc rodzinie o tym, co się dzieje w naszym życiu, rozmawiając o swoich uczuciach. Zamknięcie w sobie i przeżywanie kryzysów samemu jest bardzo niebezpieczne - podsumowuje psycholog.


W tych zawodach łatwiej o choroby psychiczne

2011-07-25 (11:31)
Źródło: wp.pl

Nadmierna odpowiedzialność, brak wpływu na końcowy efekt pracy, niestabilność zatrudnienia. To jedne z wielu czynników zawodowych wyzwalających depresję i inne zaburzenia. Choć w niektórych zawodach pracownicy są znacznie bardziej narażeni na wystąpienie tych chorób, zawrotne tempo i zmienność warunków życia, sprawiają, że coraz więcej ludzi cierpi psychicznie. Światowa Organizacja Zdrowia przewiduje, że do 2020 roku depresja będzie drugą, po chorobie układu krążenia, z najczęściej występujących chorób na świecie.

Według badań Extended DISC, Polacy są najbardziej zestresowanym narodem w pracy. Narodowy Wskaźnik Stresu (NSI) wynosi u nas aż 2,22. Na jego działanie są szczególnie narażeni mieszkańcy dużych miast, w których tempo życia nie pozwala nieraz na niezbędny odpoczynek. W stolicy, tylko jeden na dwudziestu pracowników nie odczuwa negatywnych skutków stresu w pracy. A jest ich niestety wiele: bezsenność, apatia, nadpobudliwość, drażliwość, zaburzenia lękowe to tylko niektóre z nich. Jeśli nie zareagujemy odpowiednio szybko, w konsekwencji mogą prowadzić do wielu poważniejszych zaburzeń, takich jak depresja, czy wypalenie zawodowe.

Wśród osób szczególnie narażonych na czynniki wyzwalające stres i jego następstwa znajdują się pracownicy służb mundurowych, służby zdrowia, pracownicy socjalni, nauczyciele, doradcy finansowi, biznesmeni, prawnicy a także artyści. Do czynników wyzwalających stres należą między innymi: praca w ciężkich warunkach, z zagrożeniem zdrowia czy życia, dużo odpowiedzialność przy jednoczesnym braku wpływu na końcowy efekt pracy, niestabilność finansowa i zatrudnienia, a także praca z ludźmi. Potwierdza to psycholog i psychoterapeutka, Anna Wyszkowska - Szczególnie zawody, w których pracuje się z ludźmi, gdzie występuje relacja społeczna między dającym, a otrzymującym, są narażona na ryzyko wypalenia zawodowego - komentuje. Oczywiście nie każdy lekarz czy nauczyciel od razu zachoruje psychicznie. Istnieją pewne predyspozycje osobowościowe, które zwiększają ryzyko wystąpienia tych chorób. Osoby tłumiące gniew, wrażliwe, o małej odporności na stres, a także zaniżonej samoocenie są znacznie bardziej narażone na wystąpienie depresji. Wyszkowska dodaje - Umiejscowienie poczucia kontroli, czyli to, czy bardziej myślimy, że coś zależy od nas samych czy od warunków zewnętrznych, style radzenia sobie ze stresem, samoocena i motywacja osiągnięć, impulsywność, wybuchowość, zdolność do adaptacji, neurotyczność oraz introwersja, lęk, chwiejność emocjonalna, wrogość i agresja. Te cechy mogą zwiększyć skłonność do choroby.
O wadach pracy w korporacji
Jak pracować z osobą, którą nienawidzimy?
Zwykli zjadacze korporacyjnego chleba

Profesor Lynn Johnson, w książce „Stress Managment" wśród tych cech wymienia również pesymizm i perfekcjonizm. Według Johnosona perfekcjoniści, nie dość, że łatwiej zapadają na depresję, to jeszcze trudniej się ich leczy, nawet w przypadku stosowania terapii i leków. Jest również większe prawdopodobieństwo, że zdecydują się popełnić samobójstwo, kiedy coś w ich życiu pójdzie nie tak. Jednoczesne zestawienie pesymizmu i perfekcjonizmu może powodować szybką frustrację, a stąd już nieduży krok do choroby.

Anna Wyszkowska, wśród chorób psychicznych związanych z pracą wymienia wypalenie zawodowe, syndrom stresu pourazowego PTSD, depresję oraz uzależnienia. Pośród nich szczególnie depresja może być niebezpieczne dla życia. Według National Institute of Mental Health, 15% osób ze stwierdzoną depresją popełnia samobójstwo. Dlatego ważne jest żeby nie bagatelizować pierwszych objawów. Kiedy powinniśmy zastanowić się, czy nie zwolnić tempa? - Gdy nie chce nam się iść do pracy, przychodzimy z niej zmęczeni i mamy poczucie, że nasze działania nie mają sensu.

Również gdy zaczynamy się denerwować, być agresywni i impulsywni, a w czasie wolnym myślimy o pracy i mało rzeczy sprawia nam przyjemność - mówi Wyszkowska. Żeby uniknąć tej sytuacji psycholog radzi - Najlepiej znaleźć pracę zgodną z naszymi zainteresowaniami albo odnaleźć w niej jakikolwiek osobisty wymiar i indywidualny sens.

Trzeba chodzić raz w roku przynajmniej na dwutygodniowy urlopy i wykorzystywać go w całości, nie poświęcać się, ani czasem, ani nadmiarem obowiązków dla firmy czy kolegów z pracy. Ważne jest, żeby mieć przyjaciół i spędzać z nimi wolny czas. Opowiadać o problemach, nie trzymać ich w sobie, a gdy się nie zmieniają, próbować je rozwiązać. Na pewno nie brać pracy do domu, nie żyć ponad stan, żeby nie stresować się nadmiernie utratą pracy. I ,co ważne, szkolić się i podnosić kwalifikacje, a przede wszystkim mieć swoją pasję.

Michalina Domoń/MA


Jak pracować z osobą, którą nienawidzimy?

2011-07-25 (09:58)
Źródło: wp.pl

Może to być były mąż lub żona, była sympatia albo po prostu ktoś, kogo nie lubimy. Pojawienie się w naszej firmie osoby, z którą nie chcielibyśmy się spotykać, nie należy do rzeczy przyjemnych. Podobne wydarzenie może każdego doprowadzić do skrajnej frustracji. Jak pracować z osobą, którą nienawidzimy?

Natychmiast pojawia się złość, czasem lęk i wstyd. Jeśli nowy pracownik dobrze nas zna, wie też z pewnością o naszych słabościach, tajemnicach, może nawet wykroczeniach… Trudno więc się dziwić, że niekiedy uruchamia się spiskowe myślenie: co on (czy też ona) tu robi? Chce się zemścić, odegrać, doprowadzić do mojego zwolnienia? Czy to możliwe, że jego pojawienie się jest po prostu wynikiem niefortunnego przypadku?

Na ogół po niemiłym rozstaniu obie strony unikają wchodzenia sobie w drogę. Wiedzą, gdzie kto pracuje, a więc znają „teren skażony". Ryzyko pojawienia się ekspartnera w naszej firmie nie jest więc zbyt wielkie. Ale los bywa złośliwy. W przypadku Marka było akurat tak, że on sam pracował w firmie od niedawna. Iza twierdziła, że nie miała o tym pojęcia.

Marek i Iza mieli szczęście: pomógł im współpracujący z firmą coach. Dzięki jego działaniom ich sytuacja wyprostowała się - przynajmniej na to dzisiaj wygląda. Jedno jest pewne: jeśli w pracy dojdzie do podobnego spotkania „dawnych znajomych", szefowie nie powinni pozostawać obojętni. Trudno założyć z góry, że konflikt rozwiąże się sam. Że obie strony będą potrafiły dojść do kompromisu, skoro nie udało im się to w przeszłości. Współpraca dwóch skonfliktowanych osób może doprowadzić do wybuchu, który zadziała ze szkodą nie tylko dla nich samych, ale również dla firmy.

- W takich przypadkach pozytywną rolę mogą odegrać coachowie, mediatorzy, których celem jest zintegrowanie załogi, połączenie jej w dążeniu do wspólnego celu - mówi psycholog Paweł Brzeziński. - Oczywiście kluczowa jest tu polityka firmy. Szefowie różnie podchodzą do takich spraw. Niektórzy mogą wychodzić z założenia, że problemy osobiste załogi ich nie interesują. Jeśli zespół pracowników sprawia problemy, trzeba go wymienić. A przynajmniej jeden z jego elementów, ten, którego usunięcie najmniej odbije się na efektach pracy. Ale istnieją też firmy o innym podejściu, w których dąży się do zintegrowania zespołu, wypracowywania kompromisów. Jeśli konflikt zdarzy się w takim miejscu, można liczyć na pomoc. W efekcie skłóceni pracownicy mogą dużo zyskać, również pod względem emocjonalnym. A dzięki temu zyska cały zespół.

Najgorzej jest w pierwszym okresie po rozstaniu. Później emocje mają tendencje do słabnięcia. Często kompromis jest też wymuszany przez życiowe realia. Na przykład małżonków po rozwodzie wciąż może łączyć wiele spraw: dzieci, mieszkanie, wspólne kredyty. Kontaktują się ze sobą, by je rozwiązywać, a to czasami może załagodzić sytuację.

Zdarza się, że między skonfliktowanymi zachodzi relacja podległości - np. jedna ze stron zostaje szefem lub podwładnym drugiej osoby. Tu sytuacja jest szczególnie niebezpieczna.

- Nienawiść to niesłychanie wiążąca emocja - tłumaczy Paweł Brzeziński. - Potrafi łączyć znacznie silniej niż miłość. Może trwać latami. Niekiedy bywa podsycana, wręcz pielęgnowana. Kiedy jej obiekt schodzi nam z oczu, trwa w utajeniu. Ale kiedy widujemy go codziennie, a taka sytuacja ma przecież miejsce w pracy, nienawiść może wracać i prowokować do zatargów, kłótni, czy nawet intryg.

Zdaniem specjalistów, do przechowywania negatywnych uczuć bardziej skłonne są kobiety. Mężczyźni dążą do odcięcia tego, co było, do puszczenia w niepamięć win własnych i cudzych. Łatwiej adaptują się do nowej emocjonalnej sytuacji. Łatwiej też przychodzi im znajdowanie zapomnienia w pracy, zaangażowanie się w jakieś nowe zadanie.

Panie natomiast częściej mają tendencje do analizowania przeszłych zachowań, i to nawet wtedy, gdy wina leżała po ich stronie.

Dzieje się tak, ponieważ, jak to określają psycholodzy, już w procesie wychowania kobiety „dostają pozwolenie" na wrażliwość i pielęgnowanie uczuć. Dlatego paniom częściej zdarza się wracanie do dawnych sporów, nawet po dłuższym czasie. Spotkanie w pracy kogoś, z kim łączą ją niemiłe wspomnienia, może być dla kobiety znacznie trudniejsze emocjonalnie niż dla mężczyzny. Choć, rzecz jasna, wiele zależy tu od osobowości.

Jarosław Kurek/MA


Jak duże jest bezrobocie wśród młodych?

2011-07-18 (13:14)
Źródło: wp.pl

Odsetek ludzi bez pracy do 24. roku życia w gronie osób z wykształceniem podstawowym i zawodowym przekracza obecnie 30 proc., a wśród „wykształciuchów" przeskoczył 20 proc.

Niech żałują ci, którym nie chciało się chodzić do szkoły i odrabiać lekcji. Osoby z wykształceniem podstawowym i zasadniczym są w najgorszej sytuacji, przynajmniej jeśli chodzi o pozycję na rynku pracy. W Polsce bezrobocie w tej grupie nieznacznie przekracza 20 proc.. Ale już na Litwie wynosi ponad 40 proc., a na Słowacji sięga aż 50 proc. - pokazują dane Eurostatu.

Wskaźnik polski zbliżony jest do stopy bezrobocia na takich rynkach, jak Czechy, Hiszpania, Węgry i Bułgaria (pomiędzy 20 a 30 proc.). W pozostałych krajach Unii Europejskiej bezrobocie osób z najniższym wykształceniem jest niższe niż u nas, np. w Holandii wynosi około 10 proc.. Interesującym przypadkiem jest Grecja - jedyny kraj UE, gdzie bezrobocie wśród osób z wykształceniem średnim przewyższa bezrobocie wśród najsłabiej wykształconych.

Studia i dyplomy oczywiście już nie gwarantują stałego zatrudnienia. Jednakże w każdym kraju UE poziomy bezrobocia są wśród obywateli z wykształceniem wyższym (od poziomu licencjata) kilkukrotnie niższe niż w przypadku osób z wykształceniem podstawowym. Prawdziwy kryzys widać zwłaszcza w krajach nadbałtyckich oraz w Hiszpanii, Grecji i Irlandii. Na Łotwie, w Hiszpanii i w Estonii bezrobocie wśród absolwentów szkół wyższych osiąga lub przekracza 10 proc., a zatem jest wyższe niż średnia stopa bezrobocia dla wszystkich aktywnych zawodowo w całej UE i dwukrotnie wyższe niż stopa bezrobocia ludzi z wyższym wykształceniem w całej UE. W tych państwach sytuacja jest trudna, tym bardziej że w porównaniu do czwartego kwartału 2009 roku nastąpił dalszy dynamiczny wzrost bezrobocia w tej grupie.
Jakie inne cechy powinien mieć idealny pracownik?
Dlaczego długowłosy geniusz nie dostanie pracy w żadnym banku?
Krępujące pytania, które padają podczas rekrutacji
Jak pracować z osobą, którą nienawidzimy?


Największy niepokój budzi ponowny wzrost bezrobocia wśród młodych Polaków. Odsetek ludzi bez pracy do 24. roku życia w gronie osób z wykształceniem podstawowym i zawodowym przekracza 30 proc., a wśród „wykształciuchów" przeskoczył 20 proc.. Nie ma się co pocieszać tym, że na Słowacji bezrobocie w tej grupie wiekowej przekracza aż 60 proc. Wysokie bezrobocie wśród polskiej młodzieży - wieszczą ekonomiści - może wywołać kolejną falę emigracji, kryzys zaufania do edukacji, a w perspektywie kilku lat pogłębić kryzys demograficzny w naszym kraju.


Jakie inne cechy powinien mieć idealny pracownik?


2011-07-18 (12:57)
Źródło: wp.pl

Pokorni pracownicy są bardziej wartościowi niż przemądrzali wszystkowiedzący. Do tego liczy się pracowitość i uczciwość.

Obiegowa opinia głosi, że aby zbudować wielką firmę, musisz mieć dwie rzeczy: doskonały pomysł i najlepszych fachowców (dokładnie w takiej kolejności!). Jim Collins, autor bestsellerów z dziedziny zarządzania, forsuje zasadę odwrotną: najpierw kto, potem co. Innymi słowy, po pierwsze trzeba znaleźć właściwych pracowników (i pozbyć się nieodpowiednich), a dopiero później zastanowić się, co mogą - razem czy osobno - osiągnąć. „Wielkie wizje bez wielkich ludzi są bez znaczenia" - przekonuje amerykański guru. Co - według Collinsa - decyduje o przewadze czynników osobowościowych nad wizją, koncepcją, ideą czy tzw. know-how? Świetni specjaliści są na tyle elastyczni, że szybko się dostosują do nagłych zmian strategii działania firmy. Sprawdzą się nie w jednym, lecz w wielu różnych projektach.

Zwłaszcza, że nietypowe zadania i obowiązki traktują w kategoriach wyzwania i przygody. Co więcej, nie wymagają oni stałego nadzoru i kontroli, ponieważ mają duże wymagania wobec siebie. Ich ambicją jest rozwój osobisty i zawodowy, są więc ponadprzeciętnie zmotywowani. Wreszcie - często pracownikom tym przyświeca cel ważniejszy niż pieniądze, dlatego niekoniecznie spodziewają się bajońskich zarobków.
Czy Twoja praca jest toksyczna?
Dlaczego długowłosy geniusz nie dostanie pracy w żadnym banku?
Kim są ghostwriterzy i ile zarabiają?
Krępujące pytania, które padają podczas rekrutacji

Właściwi ludzie to nie zawsze ci, którzy mają najlepsze CV. O wybitności nie przesądzają ani studia na renomowanej uczelni, ani nawet to, że jak dotąd zawsze żyliśmy zgodnie z prawem i moralnością. Henry Ford nie chciał wiedzieć o przyszłym pracowniku nic poza nazwiskiem, wiekiem, stanem cywilnym i tym, czy jest chętnym do pracy. Nawet nieznajomość języka angielskiego i karalność nie stanowiły dlań problemu. A w braku wykształcenia widział raczej zaletę niż wadę. Nie zatrudniał natomiast ekspertów, gdyż - jak mawiał - ci z reguły wiedzą jedynie to, że czegoś nie da się zrobić. Ford stawiał na „głupców", którzy z radością pospieszą szukać rozwiązania trudnej sytuacji, zachowując otwarty umysł. Śmiał się zaś z „jajogłowych intelektualistów", którzy umieją tylko się wymądrzać i dzielić włos na czworo. Jak zauważa Tom Butler-Browdon w „50 dziełach klasyki sukcesu", ślepi, głusi, kulawi, ludzie pozbawieni kończyn - Ford zatrudniał wszystkich bez wyjątku na tych samych warunkach płacowych. Amerykański przemysłowiec nie miał wątpliwości, że jego firma „powinna przekrojem zatrudnionych odzwierciedlać proporcje przekroju ogółu społeczeństwa".

Zwykliśmy otaczać się ludźmi, którzy są do nas podobni. Przy rekrutacji nie jest to jednak dobra metoda. Bo nie zajedzie daleko firma, w której wszyscy ludzie są wiernymi kopiami pana prezesa. Pracuje się wtedy przyjemniej, ale skutkiem jest powielanie tych samych umiejętności i możliwości. Mamy wokół siebie same klony, przypominające chińską armię z terakoty.

Firma powinna być „jednością w różnorodności". Im bogatszy wachlarz cech, charakterów i temperamentów prezentują jej pracownicy, tym lepiej. Im szersza paleta kwalifikacji, predyspozycji i zdolności, tym większa szansa na sukces. Zatrudniaj więc ludzi, którzy w niczym nie przypominają ciebie i innych członków zespołu.

Ważne jest również to, by każdy pracownik miał własne, odmienne poglądy i umiał mądrze się spierać. To w toku burzliwej dyskusji powstają najlepsze pomysły. A tam, gdzie wszyscy myślą podobnie, nikt nie myśli za wiele. Stephen Covey w książce „7 nawyków skutecznego działania" pisze, że jeśli współpracownik się z tobą nie zgadza, utwierdź go w prawie do własnej opinii. Macie wówczas już dwa zdania - twoje i jego. To dobry punkt wyjścia do szukania jeszcze innego, lepszego, trzeciego rozwiązania. Różnorodność jest atutem, ale nie wtedy, gdy chodzi o sprawy moralne. W takich kwestiach, jak uczciwość, solidność czy lojalność, pracownicy powinni być całkowicie zgodni. Niestety, podczas rozmowy rekrutacyjnej pracodawcy pytają o wykształcenie, kwalifikacje, doświadczenie, o wszystko, tylko nie o tzw. postawę etyczną.

Tymczasem lepiej zatrudnić osobę po przeciętnej szkole, za to z dobrymi referencjami, niż prymusa z SGH, który nie wzbudza zaufania. Niestety, uczciwość to w polskich firmach towar deficytowy, w czym upewnia nas sondaż przeprowadzony przez Wirtualną Polskę. Wyniki są szokujące. Tylko 55 proc. respondentów deklaruje, że nie kradnie w pracy. Co czwarty badany przywłaszcza sobie drobne przedmioty, a co dziesiąty zabiera z przedsiębiorstwa wszystko, co się da. 5 proc. badanych korzysta (wbrew regulaminom) z upustów firmowych, zaś 3 proc. służbowy samochód traktuje jak własny.

Ktoś może powiedzieć, że chodzi tu o błahostki. Ale jak mówi Pismo Święte, kto nie jest wierny w małych rzeczach, nie będzie wierny także w rzeczach wielkich. Ogromne przekręty, takie jak te w Enronie, rozpoczynały się zwykle od drobnych, niemal niezauważalnych naruszeń prawa. Istotna uwaga - co innego badać uczciwość kandydata, a co innego dyskwalifikować kogoś, kto lata temu trafił do więzienia (patrz: podejście Forda). Ludzie jednak czasem się zmieniają.

Mirosław Sikorski/MA


Czy Twoja praca jest toksyczna?


2011-07-18 (11:56)
Źródło: wp.pl

Po czym rozpoznać toksyczną pracę? Po reakcjach naszego organizmu. Jeśli od dłuższego czasu stanem permanentnym jest wszechogarniający stres, a dodatkowo zaczynają nas nękać różnorodne dolegliwości - oznacza to, że nadszedł czas na zmiany.

Kiedy praca nam szkodzi?

Stres towarzyszy nam w życiu codziennym, jest też nieodłącznym elementem niemal każdej pracy. Dlatego nie jest on wyznacznikiem jej „toksyczności". Ważne jest raczej to, co dzieje się po pracy, czy potrafimy się do niej zdystansować i zostawić problemy zawodowe w biurze. Jeśli już w niedzielę od rana drżymy na myśl, że musimy pójść do znienawidzonej pracy, to należy przeanalizować przyczyny i zacząć się zastanawiać, jak wyjść z kryzysu.

Z badań "Satysfakcja z pracy 2010" przeprowadzonych przez portal Pracuj.pl wynika, że rośnie liczba Polaków niezadowolonych ze swej pracy. Cztery lata temu z pracy zadowolonych było prawie 66 proc., obecnie tylko 61proc. badanych. Narzekają zwłaszcza młodzi, a najbardziej pozytywnie do wykonywanych obowiązków nastawione są osoby w wieku po 45-ce. Co sprawia, że Polacy są niezadowolenie? Najwięcej osób uważa swoją pracę za stresującą (61 proc.) i męczącą (52 proc.). Z kolei niemal połowa badanych nie jest zadowolona ze sposobu zarządzana ich firmą.

Co mówi Twój organizm? Pierwszymi objawami zbyt długiego trwania w stresie są uczucie zmęczenia, apatia, bóle mięśniowe, problemy układu pokarmowego, infekcje czy bezsenność. Spada nasze zaangażowanie zawodowe, motywacja do pracy, a stopniowo poczucie własnej wartości. W początkowej fazie udaje się nam zregenerować podczas weekendu lub urlopu, ale wkrótce stan ten staje się nie do przezwyciężenia. Zdarza się, że wytrzymujemy do pierwszych zmian chorobowych. Tak jak Jolanta, która po niezwykle nerwowym roku w swoim zakładzie pracy nabawiła się zespołu jelita drażliwego - Nawet nie wiedziałam, że taka choroba istnieje. I że może to mieć związek z pracą. Ale okazało się to na tyle przewlekłe, że dopiero po zmianie pracy na mniej obciążającą, objawy zaczęły ustępować. Zignorowanie sygnałów płynących z organizmu może nas doprowadzić do depresji czy wielu przewlekłych chorób. Dodatkowo długo utrzymujący się zły stan psychiczny powoduje, iż łatwo możemy popaść w uzależnienia.

Toksyczny szef - toksyczna praca

Konflikty z szefami to jedna z najtrudniejszych sytuacji zawodowych. Mogą mieć związek ze zbyt wygórowanymi lub sprzecznymi wymaganiami przełożonych albo po prostu są spowodowane konfliktem charakterów. Jeśli w skrajnych przypadkach w miejscu pracy spotykają nas szykany, poniżenia czy wyzwiska - praca może stać się piekłem. Nie wszyscy jeszcze zdają sobie sprawę, że takie zachowania to mobbing, który jeśli zostanie udowodniony, traktowany jest jak przestępstwo. Niezdrowe relacje z szefem mogą przybierać różne formy. Z autopsji zna to Elwira, która 6 lat pracowała z toksycznym szefem - Nie wiem jak to się stało, że tak długo tam wytrzymałam. Może stąd, że przeplatały się okresy spokoju i natężenia konfliktów. A szef był świetnym psychologiem i potrafił „w białych rękawiczkach" zatruwać nam życie. Ratowała nas przyjaźń w zespole i to dawało nam siłę, żeby wytrzymać. A i tak rotacja była ogromna. Jednak moje stresy zaczęły się kumulować, pojawiły się regularne infekcje, dolegliwości żołądkowe i bezsenność. Myśl, że muszę iść do tej pracy obezwładniała mnie nawet w weekend. Moment kiedy powiedziałam, że odchodzę dał mi ogromną satysfakcję"

Konflikty z współpracownikami

Okazuje się, że równie często jak toksyczny szef konflikty ze współpracownikami potrafią nam obrzydzić albo nawet uniemożliwiać pracę. Funkcjonowanie w firmie jest zwykle pracą zespołową. Jeśli natrafimy na niezdrową rywalizację czy wyścig szczurów, to zapewne nie odnajdziemy się w tego typu relacjach. Niekiedy na gruncie zawodowym musimy zrezygnować z bycia sobą, żeby się nie wyróżniać, nie odstawać i dostosować się do ogółu. A czasem wikłamy się w relacje, w których jesteśmy wykorzystywani przez kogoś bardziej przebojowego albo harujemy „za dwóch" nie potrafiąc tego przekuć na swój sukces. Bywa, że przy biurku obok siedzą osoby, które nam szkodzą, albo takie z którymi kontakt jest niemożliwy ze względów charakterologicznych.

Spalam się

Nienawiść do pracy pojawia się też grupie osób, które latami pracują na jednym i tym samym stanowisku. To syndrom wypalenia zawodowego, który dotychczasową rutynową i stabilną pracę potrafi zamienić w koszmar. Magdalena do dziś wspomina nauczycielkę, która, albo rozminęła się z powołaniem, albo wypaliła się zawodowo - Na tym etapie, na którym ją poznałam autentycznie nienawidziła swojej pracy. O uczniu nie mówiła nigdy inaczej niż „jednostka klasowa", a klasa była dla niej „zespołem klasowym". Frustracja może pojawić się też wśród osób, które nie mogą odnaleźć się w swoim zawodzie oraz gruntownie wykształconych, które z różnych przyczyn pracują poniżej swoich kwalifikacji np. fizycznie. Podobnie dzieje się, kiedy przy wyborze zawodu spełniamy czyjeś a nie swoje marzenia.

Zarobki zbyt niskie lub wysokie Dla wielu czynnikiem demotywującym są zbyt niskie zarobki. Bywa, że po uwzględnieniu kosztów dojazdów nie zarabiamy nawet na własne utrzymanie. A przecież praca z założenia ma zaspokoić co najmniej nasze podstawowe potrzeby bytowe. Jeśli tak się nie dzieje powoli narasta kryzys. Zdarza się, że przestajemy taką pracę szanować, a nasza depresja pogłębia się proporcjonalnie do rosnących długów. Wyzysk, niekończące się nadgodziny a czasem nawet brak perspektywy zatrudnienia na umowę o pracę (a więc i ubezpieczenia) powodują, że nie możemy w takim stanie normalnie funkcjonować. Zdarza się, że toksyczna praca przynosi duże dochody. Zdecydowaliśmy się na nią ze względów finansowych, niekiedy jednak wbrew naszym przekonaniom czy wykształceniu. W opinii powszechnej panuje przekonanie, że wysokie zarobki muszą pociągać za sobą duże wyrzeczenia - pozwalamy się więc poniżać, wykorzystywać czy dysponować naszym wolnym czasem.

Dlaczego się godzimy?

Z badań Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że co roku wzrasta liczba zażaleń pracowniczych na nadmierne wykorzystywanie przez pracodawców. Sytuacja na rynku pracy nie pozwala wybrzydzać. Mamy przecież rodziny, mieszkania, samochody i kredyty. Wielu mimo świadomości, że praca ich wyniszcza, pozostaje w znienawidzonych miejscach latami. Jak Ewa, która na forum internetowym opisała swoją sytuację - Ja też uważam swoją prace za toksyczną, mam jej dość... jak wstaje rano mam myśli samobójcze... pracuje na infolinii, gdzie młodzi ludzie są wykorzystywani i opieprzani za wszystko, za 800 zł trzeba pracować jak mrówki.. ale co zrobić.. bez doświadczenia brak perspektyw na normalną pracę - Dla wielu problemem jest lęk przed zmianami. Kierują nami uniwersalne i pierwotne mechanizmy, które za niebezpieczne i trudne uznają to co nieznane. A więc lepiej męczyć się - choćby to było trudne do zniesienia, bo przecież może być jeszcze gorzej.

Niezależnie od przyczyn - jeśli po uświadomieniu sobie źródła naszego stresu nie jesteśmy w stanie sobie poradzić, to czas na radykalne kroki. Wkrótce może się bowiem okazać, że organizm sam podejmie za nas decyzję i odmówi nam posłuszeństwa. Tyle, że skutki mogą być długotrwałe i bardziej kłopotliwe dla zdrowia. Jeśli więc pewnego dnia uświadomisz sobie, że już od dłuższego czasu nienawidzisz swojej pracy to działaj szybko: zaryzykuj, zwolnij się i poszukaj „normalnej" pracy.


Krępujące pytania, które padają podczas rekrutacji


2011-07-18 (12:48)
Źródło: wp.pl

Podczas rozmów rekrutacyjnych kandydaci coraz częściej spotykają się z pytaniami, które wywołują skrępowanie lub nie mają wiele wspólnego z posadą, na którą aplikują. Oto na jakie niedyskretne pytania trzeba być przygotowanym.

Pytania zbyt osobiste

Ten problem dotyka głównie kobiet i dotyczy kwestii ciąży, macierzyństwa czy planowania następnego potomstwa. Niektórzy pracodawcy udają, że nie wiedzą, iż takich pytań nie powinni zadawać. Agata na rozmowie w sprawie pracy w niewielkiej firmie produkującej materiały budowlane, tak samo dokładnie została przepytana o swoje dziecko, jak o kwalifikacje zawodowe. Gdy okazało się, że córka jest w wieku przedszkolnym posypała się lawina drobiazgowych pytań: jak daleko od domu jest przedszkole, co będzie jak dziecko zachoruje, kto się nim wtedy zajmie, czy dziadkowie mieszkają daleko itd.? Nie była chyba zbyt przekonująca, bo pracy w tej firmie nie dostała mimo, że prezes chwalił się, iż jest „prorodzinna".

Wstydliwy temat - zarobki

Zarobki to kwestia niemal najważniejsza, ale wciąż niezwykle wstydliwa. W Polsce panuje przekonanie, że to sprawa drugorzędna i źle odbierani są kandydaci, którzy sami poruszają kwestie pieniężne. Choć to dziwne, coraz częściej zdarza się wychodzić z rozmowy bez wiedzy na temat zarobków na danym stanowisku. Za to, zgodnie z nową modą, pojawia się pytanie: Ile Pan/Pani chce zarabiać? Wstrzeliwanie się z zarobkami to wielka sztuka. Oczywiście każdy z nas ma wyobrażenia na temat, ile chcielibyśmy zarabiać. Jednak z punktu widzenia starających się o pracę, przedstawianie własnych oczekiwań finansowych jest bardzo stresujące. Na szczęście, nie wszystkim to pytanie sprawia kłopot. Mimo to, ma się wrażenie, że przyszłe zarobki kandydata to wielka tajemnica i tylko nieliczni pracodawcy podają w ogłoszeniach takie informacje wprost.

Zbyt profesjonalne podejście

W dużych firmach, posiadających dział rekrutacji zdarza się, że rozmowa kwalifikacyjna przybiera formę dokładnie przemyślanego egzaminu lub wręcz przesłuchania. Na jednego kandydata napiera wówczas kilka przepytujących osób - w najlepszym wypadku dwie. W wersji minimalnej jedną z osób jest rekruter, druga to osoba z działu, który ma zatrudnić nowego pracownika lub przyszły szef. Oprócz drobiazgowych pytań i przedłużających się rozmów, mogą się przytrafić również testy psychologiczne lub osobowościowe. Pojawiają się pytania o największy sukces zawodowy, o wady byłego szefa i własne zalety oraz setki innych ważnych kwestii. Na koniec należy jeszcze udowodnić, że bezspornie nadajemy się na wskazane stanowisko i że nie mamy - ani za wysokich, ani za niskich kwalifikacji oraz optymalne dla firmy aspiracje zawodowe. Na pożegnanie pada standardowe pytanie, jak sobie wyobrażamy siebie za 5 i 10 lat i…. Po takich spotkaniach kandydaci wychodzą zwykle zmęczeni, jak po pracy fizycznej i rozczarowani, bo w nawale pytań po polsku i angielsku, zdążyli już strzelić parę gaf. A przecież chodziło o pracę na recepcji.

Wieloetapowość lub bezcelowość

Bezrobotna Karolina została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko asystentki do jednego z oddziałów Energi. Po niemal godzinnej rozmowie ze specjalistą ds. rekrutacji zakwalifikowała się do kolejnego etapu. Po około dwóch tygodniach miała się spodziewać telefonu zawiadamiającego o kolejnym - tym razem praktycznym - etapie rekrutacji. Przewidywano zaproszenie wszystkich kandydatów na sprawdzian umiejętności z elementami rywalizacji w przyszłym miejscu pracy. Niespodzianką miały być też bliżej niesprecyzowane symulacje z ich udziałem. Dopiero po dłuższym czasie dostała maila z przeprosinami i informacją, że procesu rekrutacji został odwołany. Dla pracowników wieloetapowe rekrutacje są uciążliwe, bo muszą poświęcić im dużo czasu i o wiele bardziej stresujące.

Niemal każdemu, kto dłuższy czas szukał pracy, zdarzyło się znaleźć na rozmowie, która dotyczyła innego stanowiska niż to przedstawione w ogłoszeniu. Najczęściej wynika to z bałaganu lub braku przepływu informacji w firmie poszukującej pracowników. I tak - zamiast pracy na pełen etat firma niespodziewanie oferuje pracę na pół etatu albo zamiast stanowiska dla wysoko wykwalifikowanej asystentki - pracę ograniczającą się do odbierania telefonów. W takich sytuacjach wizyta kandydata staje się najczęściej bezzasadna. Lekceważenie kandydatów to nie takie rzadkie zjawisko. Oczywiście czasem jest to z góry zaplanowany scenariusz, mający zwabić potencjalnych kandydatów na mało komfortowe stanowiska, jak choćby telefoniczne pozyskiwanie klientów czy sprzedaż bezpośrednia. Ale to już trudno nazwać lekceważeniem, to po prostu zwyczajne oszustwo.


Skontaktujemy się z Panią. Akurat!


2011-07-12 (12:22)
Źródło: Praca.pl

Zaledwie 3% kandydatów do pracy zawsze otrzymuje informację zwrotną po rozmowie kwalifikacyjnej - wynika z ankiety przeprowadzonej przez Praca.pl.

Brak informacji zwrotnej dotyczącej wyniku procesu rekrutacji to jedna z najbardziej drażniących kwestii. Czy rzeczywiście jest tak źle, jak opisują to kandydaci na forach internetowych? Serwis pracy Praca.pl postanowił to sprawdzić i zapytał ponad 1000 osób o to, jak często nie otrzymują oni informacji na temat tego, że nie zakwalifikowali się do dalszych etapów rekrutacji bądź nie otrzymali pracy. Wyniki są dość niepokojące. 7 na 10 kandydatów nigdy nie dowiedziało się w sposób oficjalny, że zostali odrzuceni.

Mijają ustalone dwa tygodnie, a z firmy, w której kandydat był na rozmowie rekrutacyjnej, nie ma wiadomości. Tak niestety wyglądają nasze realia procesów rekrutacji. 72% ankietowanych przez Praca.pl osób poszukujących pracy nie otrzymało informacji zwrotnej po przynajmniej połowie rozmów kwalifikacyjnych, w których brali udział. U 17% kandydatów do pracy zdarza się to dość często - w 10-30% rozmów. Kandydaci, którzy mogą powiedzieć, że zdarza się im to rzadko to zaledwie 8% badanych. Jak się zatem okazuje, Ci którzy zawsze wiedzieli na czym stoją to prawdziwi szczęściarze - jest ich zaledwie 3%!

Błahe przyczyny

Statystyki są niepokojące. Z czego mogą wynikać? Adrian Rotkiewicz, specjalista ds. rekrutacji i partner zarządzający międzynarodowej firmy oferującej usługi rekrutacyjne uważa, że winny jest sposób pracy - coraz częstsze nastawienie na wynik, czyli pozyskanie odpowiedniego kandydata jak najszybciej i jak najsprawniej: „Czas niejednokrotnie gra tutaj kluczową rolę i jeśli dział HR lub firma rekrutacyjna nie dbają równocześnie o jakość procesu, to niestety kończy się to często brakiem informacji zwrotnej dla pozostałej części kandydatów nie wybranych, a zaangażowanych w proces na daną pozycję." - komentuje specjalista.

„Winne nie są procedury rekrutacji (te zwykle zakładają konieczność udzielenia informacji zwrotnej) lecz czynnik ludzki" - uważa Michał Filipkiewicz z Praca.pl. „Przy nastawieniu na szybkość procesu rekruter jest zaangażowany do momentu pozyskania nowego pracownika. Potem zaczyna skupiać się nad kolejnym projektem, często zapominając, bądź z braku czasu nie podejmując się poinformowania tych kandydatów, którzy odpadli w procesie selekcji."- wyjaśnia ekspert.

Brak jasnych kryteriów

Adrian Rotkiewicz uważa, że rekrutacja to złożony proces, a brak informacji zwrotnej może wynikać z kilku kwestii: „Jedną z opcji jest brak jasnych kryteriów lub powodów odrzucenia kandydata, przedstawionych przez osoby zaangażowane w proces. Tutaj jednoznacznie wychodzi na wierzch słabość organizacji lub jej procedur versus czynnik ludzki". Z tezą tą zgadza się prezes Praca.pl Krzysztof Kirejczyk „Jeśli manager działu, do którego prowadzona jest rekrutacja nie ma jasnych kryteriów oceny i nie potrafi ich wypracować wraz z działem HR lub firmą zewnętrzną, nie podejmuje decyzji, zwleka z nią, daje niejasne odpowiedzi osobie odpowiedzialnej za proces, to w efekcie udzielenie informacji zwrotnej kandydatowi bywa odkładane w czasie. Niestety przy słabej organizacji pracy, czasem na wieczne nigdy".

Co o braku informacji zwrotnej po rekrutacji myślą kandydaci?

Ponad połowa ankietowanych przez Praca.pl osób (55%) łączy brak kontaktu ze strony rekrutera z brakiem kultury. U 15% wywołuje złość. Zaledwie dla 2% kandydatów nie jest to problemem. Największą trudnością są zaś sytuacje, w których osoba szukająca pracy, czekając na wyniki rekrutacji, spowalnia bądź przerywa proces szukania pracy u innych pracodawców. W efekcie taki kandydat traci czas. Ten problem dotyczy prawie co trzeciego szukającego pracy (28% ankietowanych).

Co robić, jak nie ma odpowiedzi?

Michał Filipkiewicz z Praca.pl doradza, by nie zaprzestawać poszukiwań pracy tylko dlatego, że uczestniczyliśmy w kilku rozmowach kwalifikacyjnych. „Tak naprawdę dopiero podpisanie umowy o pracę powinno być sygnałem do tego, by pracy już nie szukać. Sama rozmowa kwalifikacyjna czy assessment, nawet jeśli wydaje się nam, że wypadliśmy świetnie, a osoby rekrutujące były zachwycone, jeszcze nie znaczy, że otrzymamy propozycję pracy. A przecież zdarzają się też takie - dość nieuczciwe - sytuacje, w których z kandydata, którego poinformowano już o chęci zatrudnienia, firma rezygnuje." Zawsze można też wziąć sprawy w swoje ręce - zadzwonić do osoby, która zapraszała nas na spotkanie rekrutacyjne, wysłać maila z pytaniem o stan kandydatury. Być może firma rzeczywiście zrezygnowała z kandydata, a być może proces rekrutacji uległ przedłużeniu ze względu na różne czynniki - np. chorobę kierownika czy wymagający szybkich interwencji kryzys w firmie.

Cierpi wizerunek branży HR

Nieudzielanie informacji zwrotnej kandydatom nie tylko przeszkadza starającym się o pracę. Złości też tych pracowników branży HR, którzy szanują swoją pracę, kandydatów i dbają o profesjonalizm procesu rekrutacji. Aneta Szczygieł, zajmująca się rekrutacjami, podkreśla, że takie postępowanie niezwykle szkodzi branży. „Kandydat, który nie otrzymuje informacji zwrotnej czuje się zlekceważony. Jeśli taka sytuacja zdarzy się kilkukrotnie, to uogólnia on swoje odczucia na wszystkie osoby rekrutujące" - wyjaśnia Aneta Szczygieł.

A przecież rekrutują nie tylko profesjonaliści. Pracodawcy w małych firmach nie współpracują z agencjami - sami prowadzą projekty rekrutacyjne i bywa, że etyka ich pracy w zakresie rekrutacji różni się od standardu profesjonalnego rekrutera. Choć oczywiście nie znaczy to, że za brak informacji zwrotnych wobec kandydatów odpowiadają jedynie takie sytuacje. W wielu dużych firmach oraz agencjach rekrutacyjnych nie ma odpowiednich standardów pracy - co widać po wynikach sondażu.

Nieudzielanie informacji zwrotnej po rekrutacji kandydatom ma też wpływ na wizerunek firmy. Psycholog Aneta Szczygieł podkreśla: „bardziej pamiętać będzie kandydat tę firmę, która nie dała mu znać po rozmowie, co dalej będzie dziać się z jego kandydaturą. Tak już jesteśmy skonstruowani, że mocniej pamiętamy te negatywne doświadczenia. W efekcie cierpi na tym wizerunek firmy i marki - rodzą się wobec nich negatywne emocje u kandydata". Potwierdzają to badania rynkowe. Z badań brytyjskiego oddziału firmy SHL z marca 2010 r. wynika, że 36% kandydatów, którzy poczują się źle potraktowani przez firmę na rekrutacji poskarży się znajomym i rodzinie, wymieniając oczywiście nazwę firmy, a 18% zrezygnuje z korzystania jej produktów i usług.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

przerwa...

Chwilowo przerywam pisanie mojego bloga.
Niebawem do niego powrócę - gdy tylko będzie to możliwe.

Pozdrawiam serdecznie i proszę o wyrozumiałość,

poniedziałek, 6 czerwca 2011

zły kierowca a kariera zawodowa


Po pewnym czasie od mojego ostatniego postu w tym wątku witam ponownie by napisać coś o karierze zawodowej. Warto. Przecież to praca czyni z nas ludzi. Przynajmniej moim zdaniem.

Ja od 2 lat niestety już bardzo niewiele pracuję - bardzo też nad tym ubolewam - przede wszystkim pod względem finansowym. Dlaczego tak się stało? Dlaczego tak się dzieje? Ludzka zawiść/nienawiść/wredota/tępota/DEBILIZM wręcz/obmowy/pomowy/oczernianie/kłamstwa.

To wszystko oczywiście można poddać pod wspólny mianownik BEZROBOCIE ale czy to jest prawda? Dla mnie w 1%. 99% całości moich problemów od 6 lat to moje ŚRODOWISKO LOKALNE, którego nie chcę i nie będę komentować bo jest po prostu wysoce kryminogenne i dlatego jestem bezrobotna a na dodatek sponiewierana prze to środowisko jak dla mnie w sposób, który podlega moim zdaniem pod paragrafy prawa karnego i tak dalej. Do prokuratury ani adwokata się na razie nie wybieram bo nie mam za co po prostu - tak jak piszę od 2 lat bezrobotna jestem - zostawiam więc moje problemy nierozwiązanymi. To nie sa problemy z jasno sformuowanymi zarzutami. Warto jednak napisać o jakie dokładnie problemy mi chodzi co właśnie niniejszym czynię.

Otóż największym problemem jak widzę lokalnym tutaj moim od 4 lat - a nawet śmiem twierdzić MIĘDZYNARODOWYM - na razie to zostawiam bez komentarza ale wrócę do tego tematu w następnym poście - bo taka sławna już jestem tylko nie wiem zupełnie po co - jest taki oto fakt, że w roku 2007 ośmieliłam się w mojej rodzinnej miejscowości iść na kurs lokalny prawa jazdy, gdzie zostałam okradziona ponieważ nie będę komentować poziomu merytorycznego tego kursu i wielu podobnych, a na dodatek w chwili gdy za 4 razem zdałam egzamin prawo jazdy i kupiłam sobie samochód 20 letni by... NAUCZYĆ się jeździć to już stałam się lokalnie wrogiem numer 1 całej mojej miejscowości, a na pewno środowiska nauczycielskiego lokalnego.

No fakt - jestem z rocznika 1976 więc już swoje lata miałam gdy egzamin prawa jazdy zdałam, ale wydawało mi się, że byłam jedną z wielu uczestniczek tegoż kursu i powinnam po prostu bez śladu po jego ukończeniu zniknąc i to wszystko.
Kto ocenia kierowcę drogowego w praktyce? Policja i samo życie. Przecież za spowodowanie wypadku można trafić do więzienia.

Nie rozumiem w czym problem się wytworzył. W tym, że posiadam prawo jazdy?
Po co? Takie pytanie sobie każdy zadawał - zwłaszcza nauczyciel lokalny gdzie mieszkam bo innych ludzi nie chcę pomawiać.

No Szanowni Czytelnicy tego bloga - po co się robi prawo jazdy?

Po co się zdaje egzamin na prawo jazdy?

No ja myślę, że po to by jeździć.

Potrzebujemy się poruszać tu i tam - zwłaszcza będąc z małych miejscowości w Polsce mamy wiele problemów z przemieszczaniem się w czasie przez nas pożądanym do miejsc, w które chcemy się dostać i tyle. Zwłaszcza w mieście. Głównie po to potrzebujemy samochód. Możemy nim także dojechać do pracy gdy nie mamy innej możliwości dojazdu. Możemy dojechać do lekarza - zabrać kogoś z rodziny na prywatną wizytę jeśli jest nam to potrzebne.

Po co 31 letnia samotna nauczycielka kupiła sobie 20 letni samochód?

Bo do tego się sprowadza mój problem lokalny jak widzę. Ja mam zupełnie inne problemy, ale to jest problem, który ma środowisko i w związku z tym to powinien być też mój problem być i nim jest. Dlaczego? Co ja chcę robić z tym samochodem? Na pewno chcę być zawodowym kierowcą w takim razie. Nie wiem skąd taki pomysł, ale tak mi to wygląda na dziś dzień bo od 2 lat jak piszę pracy nie mam stałej także tak to wygląda i nie chcę tego komentować.

Dlaczego jestem pomówiona, że powinnam być złym kierowcą z powodu faktu, że zdałam egzamin prawa jazdy za 4 razem? Dlaczego tak akurat i tyle? Kto powinien o tym decydować? Ja myślę, że ocenia to stan ilości punktów karnych przyznanych mi przez policję. Nie - egzamin. Dlaczego?
Mam wiele problemów związanych z odpowiedzią na powyższe pytania dlatego je zadaję.

Piszę tutaj o moim problemie także dlatego, że nauczyciel -szczególnie z małej miejscowości-dojeżdża do pracy samochodem i jest stały element jego nauczycielskiego życia. jak odbiera uczeń nauczyciela, który zdał egzamin prawa jazdy za 4 razem (głownie z powodu braku czasu)? Albo może - czy to powinno w ogóle wpływać na odbiór mnie jako nauczycielki przedmiotu?

Jednak nie ten temat chciałam uczynić wiodącym w tym wpisie.

Od pewnego czasu jak piszę mam problemy ze znalezieniem pracy. Dlaczego? Spowodowane są one moim zdaniem moimi licznymi NIESTETY kontaktami z młodzieżą akademicką - przynajmniej w wieku akademickim, której zachowanie jak dla mnie pozostawia wiele do życzenia. Chciałam tutaj ten temat poruszyć.

Jeśli młodzież w wieku akademickim - 20-25 lat uważa, że prezentuje sobą poziom akademicki to niech go prezentuje.

A wtedy uważam, że zobowiązuje to do pewnego ilorazu inteligencji , który wymusza na człowieku zdolność samodzielnego myślenia NA PRZYKŁAD. Co sądzić o młodym człowieku, który uważa się za inteligenta na poziomie akademickim, a jedyne co potrafi to posługiwać się w sposób OBRZYDLIWY dla mnie innymi, starszymi osobami (na przykład mną w tym wypadku) by osiągnąć jakieś ILUZJONISTYCZNE/WYIMAGINOWANE dla mnie cele zwłaszcza w fizycznej pracy zarobkowej.

Przy okazji chciałam napisać tutaj , że można mniemać o sobie, że jest się osobą na poziomie inteligenta akademickiego, ale nic poza tym. I takim osobom można jeszcze to i owo wybaczyć, choć w fizycznej pracy zarobkowej są pewne zasady i tyle. I otrzymuje się pensje.

Co jednak ja , jako nauczycielka z 9 letnim stażem i STRASZNYMI kłopotami w polskiej szkole mam sądzić o młodej intelektualistce - lat 20-25 - przypuszczam 3 lata licencjatu za sobą. Osoba o której pisze to młoda kobieta. Rozliczne prace zarobkowe za granicą - USA, Niemcy. Osoba bardzo dobrze odbierana w Polsce i tak dalej. W pracy za granicą w Niemczech tzw. osoba kontaktowa czyli osoba, która wysyła ludzi do pracy z Polski i odpowiada w takim razie za przebieg całości zatrudnienia, przynajmniej poczuwa się do takiej odpowiedzialności.

Piszę tutaj o osobie, która na swój temat zdanie ma idealne. Nie widzi nic złego w sobie. Jedynie superlatywy, zdania krytyki ta młoda osoba w sumie - jeszcze ucząca się - nie wypowiedziała na swój temat. Ze strony Polski i państwa polskiego jak rozumiem za swoje dokonania w pracy w ogrodnictwie w Niemczech a także za no nie wiem - wyniki na studiach w Polsce - otrzyma ta osoba jak rozumiem pracę w Niemczech, której ja nie chciałam ponieważ bym sobie w niej nie poradziła. Za osobę 35 letnią, nieudolną życiowo bo taką mam opinię jak widzę, która odmówiła zatrudnienia z grupy - to ja bo mnie ma na myśli pracodawca niemiecki - oczywiście mając inną pracę i wiele innych możliwości finansowych - zatrudniona jest więc w moje miejsce osoba 23 letnia i tak dalej. Filolog niemiecki z Wrocławia jak przypuszczam bo chodzi o to, że ktoś powinien tam być zatrudniony i tak dalej i tak dalej.

Dlaczego to piszę o tym zakładzie pracy, o tej 23 latce , filologu niemieckim.
Dlaczego firma, o której piszę posługuje się mną i moją osobą w tak żenujący sposób, że uniemożliwia mi poszukiwania zatrudnienia na rynku np. niemieckim faworyzując i promując w moje miejsce inną osobę z Polski, znacznie młodszą, która zapowiada się na... kogo w sumie? Na dobrą nauczycielkę bo tu o to chodzi, która chce zaoszczędzić na dalsze studia 2 letnie magisterskie, poprawić swój język niemiecki - jego znajomość? Tak ona dochodzi do czegoś w życiu? A beze mnie proszę państwa nie może do niczego dojść ona? Taka wybitna przecież.

Inne moje pytanie retoryczne - dlaczego w taki sposób młode osoby jak 23 letnia nauczycielka z Polski, dlaczego w taki sposób się zachowują? Dlaczego nie mają własnych pomysłów? Własnej inicjatywy? Chodzi mi tu najbardziej czy to w ogóle była studentka i osoba z inteligencją uniwersytecką czy była i jest to po prostu zwykła nie wiem jak ja nazwać GĘŚ jakaś wrocławska? Nie wiem sama o co mi chodzi, ale naprawdę czy to jest zachowanie godne osoby z wyższym wykształceniem? Jak można tak sie dac wykorzystywać? Czy to jest coś właściwego czy godnego potępienia bo dla mnie ta druga wersja. I ta pani ma być WYBITNĄ nauczycielką w przyszłości, tak proszę Panstwa? No cóz... bo wiadomo jaką tematykę w swoim blogu poruszam. Tyle właściwie mam do napisania dziś.

Co jeszcze - rozumiem, że ktoś powiem - walka bez pardonu, ale właściwie co ta osoba , ta młoda NIEDOUCZONA w sumie w Polsce germanistka chce osiągnąć w tej firmie posługując się mną i szkalując mnie i moją osobę. Bo walka bez pardonu to ja też rozumiem, ale to jest walka O NIC.
To jest walka, która sensu nie ma absolutnie i proszę Państwa - czy ona musi pracować w takiej a nie innej pracy znowu w tych Niemczech? Fizycznej w sumie. A jeśli nie fizycznej to w pracy gdzie 3 lat studiów wyższych naprawdę nie potrzebuje - jeszcze filologicznych. A inne możliwości? Nie ma innych? Mnie to przeraża proszę państwa tylko po to to piszę.

Najbardziej przeraża mnie to, że ona niczego ta pracą nie osiąga oprócz niszczenia mnie. Jest to PODOBNO WYBITNA w przyszłości nauczycielka tylko proszę jak ona zamierza z pracy fizycznej w Niemczech zostać wybitną nauczycielką tamże. Bo rozumiem ,że na jakichś kursach dla cudzoziemców powinna pracę uzyskać umieć. Ale jak? Z pracy fizycznej proszę państwa?

To chyba jakieś szaleństwo. I też się tak czuję proszę państwa jak ofiara szaleńców niemieckich i tyle napiszę. I gdyby ta młoda osoba, o której piszę była wartościowa i w ogóle miała powołanie do pracy nauczycielskiej to naprawdę zostawiłaby tę pracę w Niemczech komuś takiemu jak ja, że już po prostu wypalił sie zawodowo, a nie szalała i niszczyła swoją osobą mnie i tyle.

No jest to straszne dla mnie. Co filolog niemiecki z Polski robi w ogrodnictwie niemieckim to tego też nie wiem. Nie pasuje mi to i tyle. A dalej? Całkiem już czarna magia.

Co robi w tym czasie oświata polska? To tez dobre pytania. Także trwa tu walka bez pardonu. Niech pomoże tej pani być nauczycielką w Polsce. Wartościową. Kiedy ona będzie wartościową nauczycielką? Gdy pochwali ją właściciel księgarni w Niemczech czy właściciel biblioteki wielkiej jak szybko książki zbiera? Wtedy będzie naprawdę wartościową nauczycielką? Gdzie? W jaki sposób? Ja naprawdę nie chcę tego komentować bo to się samo komentuje i tyle. Mogę tylko postawić pytanie z punktu widzenia moich problemów zawodowych kto wydaje ocenę pracy i ocenę przydatności nauczyciela do pracy w zawodzie, ale na pewno nie stawiałabym tutaj na wlasciciela księgarni ani proszę państwa nawet biblioteki i tyle o tym myśle. Ani polskiej ani niemieckiej.

I żeby jeszcze była to osoba z wyższym wykształceniem, którego do końca przecież ta młoda pirania z Polski nie posiada. No licencjat ma na razie ona. No to jeszcze nawet nie magister.
A do mnie niech się zgłosi jak się do niej PRZYZNA jakiś profesor. Równie WYBITNY proszę Państwa jak ona. Kto się do niej przyznaje w Polsce? I WTEDY proszę Państwa ta cała chora umysłowo sytuacja, w której obecnie się znajduję przez 23 letnią WYBITNĄ studentkę germanistyki jakoś się wyjaśni i zrobi się poważnie bo na razie to coś widzę jest nienajciekawiej i o tym chciałam wszystkim Czytelnikom moim nieniejszym napisać.

Nie dajmy sie zwariować i tyle.


sobota, 14 maja 2011

Patron szkoły


Chwilowo planuję dłuższy przestój na moim blogu poświęconym szkole i moim w niej problemom.
Żegnam się z jego Czytelnikami zapytaniem o wartość patrona/ów szkoły, do której uczęszczali w swoim życiu. Żegnam się pytaniem takim oto - czy ma znaczenie to do szkoły pod czyim patronatem uczęszcza człowiek?
Czy lepsza jest szkoła, która patrona posiada, a może właśnie lepiej jest uczęszczać do szkoły, która nie posiada patrona.
Bardzo bym zachęcała do zastanowienia się nad tymi moimi pytania. Czy szkoła bez patrona i szkoła z patronem to ta sama szkoła czy coś się zmienia? Co? Jak?

W moim życiu rolę odegrały 3 osoby, które były patronami szkół.
Są to:
1. Stanisław Staszic
2. Józef Piłsudski
3. Wojciech Korfanty

Stanisław Staszic to patron mojej szkoły średniej.

Józef Piłsudski to patron pierwszej szkoły, w której pracowałam i w której pracować powinnam do dziś gdyby cokolwiek w szkole było normalne moim zdaniem. Może tak - gdyby komukolwiek zależało tam na mnie jako stałej nauczycielce języka angielskiego.

Wojciech Korfanty to patron szkoły, w której miałam kłopoty, których nikłą część w tym blogu opisałam, a jeszcze oczywiście do nich wrócę za jakiś nieokreślony bliżej czas.

To w szkole imienia Wojciecha Korfantego otrzymałam negatywną ocenę pracy oraz zwolnienie dyscyplinarne, z którego skutkami muszę liczyć się do dnia dzisiejszego.

To wszystko co chciałam dziś napisać. Blog mój będzie kontynuowany jeśli tylko będę mieć ku temu możliwość.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich dotychczasowych Czytelników i życzę wszystkiego dobrego,

ps. chciałam jeszcze zadać takie pytanie Czyletnikom mojego bloga - co jest bardziej wartościowe dla młodzieży - udział w konkursie językowym FOX- zabawie za 8 zł czy udział w konkursie o patronie szkoły-zainteresowanie się postacią patrona szkoły/jego dokonaniami.
Co Państwa zdaniem jest bardziej wartościowe i czemu należy poświęcić większą uwagę?
Naprawdę liczę na to, że pewnego dnia znajdę warte refleksji komentarze w moim blogu.

czwartek, 5 maja 2011

konkursy, konkursy, konkursy

Szkoła to przede wszystkim konkursy wiedzy przedmiotowej.

Zanim zacznę pisać coś więcej na ten jakże ważny temat chciałam podać w tym blogu link do konkursu językowego, który zdominał moją pracę nauczycielską w latach ZWŁASZCZA 2001-2003, ale powiedzmy, że 2001-2004. 3 lata to niezbyt wiele ale czasem 3 lata jest to EPOKA. I to była pewna epoka w moim życiu.

Ten wpis w moim blogu będzie raczej krótki i chcę tutaj podać tego linka ponieważ zawsze w latach 2001-2004 - a powinnam już w roku 2000 co skomentuję być w następnym poście a być może później troszkę - zastanawiałam się do czego służą szkolne konkursy językowe - w ogóle konkursy wiedzy szkolnej wszelakiej, ale zwłaszcza pewne konkursy językowe. Przykład - link poniżej.

Skalę trudności konkursu proszę sobie osądzić samodzielnie.
Moim zdaniem ten konkurs jest bardzo trudny.

Jednakże jak napisałam podaję link do konkursu językowego, o którym mowa nie dlatego, żeby oceniać go z punktu widzenia trudności językowych, a także z wielu innych, tylko z powodu właśnie pytania, z którym być może powinnam udać się do specjalistów z zakresu konkursów szkolnych - właściwie jakiemu celowi służy konkretnie ten konkurs szkolny,
jakie płyną z tego korzyści edukacyjne dla ucznia, co on obrazuje, czemu on służy po prostu. Jakim celom. Są one tam wyszczególnione, ale ja coś nie za bardzo je do dziś pojmuję. Może Czytelnicy tego bloga będą mieć z tym mniej problemów. Bardzo proszę o stosowne komentarze.
A oto owe celu powstania konkursu językowego FOX:

Konkurs FOX ma na celu nie tyle wyłonienie talentów językowych, ale zaproszenie dzieci i młodzieży do wspólnej zabawy. Zważywszy, iż język angielski jest narzędziem komunikacji w integrującej się Europie, i nie tylko, konkurs taki jest dodatkową zachętą do nauki tego języka. Kilkuletnie doświadczenie w przeprowadzaniu konkursów językowych oraz profesjonalna kadra specjalistów języka angielskiego gwarantuje wysoki poziom.

I link do owego konkursu -



Napisać tutaj muszę SZCZERZE, że nigdy nie rozumiałam jak konkurs szkolny z języka obcego może służyć ZABAWIE. Czy to jest rodzaj zabawy karnawałowej czy innej? I właściwie - poziomu nie kwestionuję bynajmniej choć w takim razie zupełnie nie rozumiem tego terminu ZABAWA tutaj. Czyli jak rozumiem im wyższy poziom konkursu językowego tym zabawniej? Przecież wysoki poziom nauczania zawsze niesie ze sobą stres, niewiadomą, jakąś atmosferę nerwowości.
No chcąc nie chcąc - każdy zawsze chce być najlepszy , wypaść jak najlepiej.
I rozumiem, że osiągnąć to można tylko zabawą? Przecież uczeń odpowiada w tym konkursie na pytania - gdy ja uczyłam to nauczyciele w szkole wg klucza sprawdzali te prace, po numerach identyfikacyjnych rozkodowywane były nazwiska uczniów. Od razu wiadomo było kto ile dostał punktów, jak odpowiadał na konkretne pytania. I dla mnie do tego momentu wszystko jest jasne. Co jednak zrobić z tymi informacjami? Nie wiem. Do dziś to pytanie zostawiam otwarte - jest to moje pytanie retoryczne. Każdy rodzic dziecka szkolnego powinien wiedzieć jakie są zasady udziału w szkolnym konkursie językowym FOX.
Ja tutaj jeszcze dla osób, które tego nie wiedzą wpiszę regulamin tego konkursu - od 11 lat właściwie ten sam:


  1. Prawo uczestnictwa ma każdy uczeń zgłoszony przez szkołę. Opłata za udział w konkursie wynosi 8 zł od uczestnika i może być wnoszona przez osoby prywatne, firmy, Rady Rodziców, Dyrekcje Szkół, instytucje i urzędy wspierające działalność oświatową.
  2. Zgłoszenia grupowe ze szkoły wraz z kopią przekazu pieniężnego należy przesłać do koordynatora regionalnego (w terminie ustalonym przez koordynatora regionalnego).
  3. Konkurs odbywa się w pięciu grupach wiekowych:
    • kategoria KITTENS dla klas III i IV szkół podstawowych,
    • kategoria BUNNIES dla klas V i VI szkół podstawowych,
    • kategoria DUCKS dla klas I i II gimnazjów,
    • kategoria LIONS dla klas III gimnazjów i I szkół ponadgimnazjalnych,
    • kategoria EAGLES dla klas II i III szkół ponadgimnazjalnych.
  4. Zawody mają charakter jednorazowego testu (bez żadnych eliminacji wstępnych) trwającego, poza sprawami organizacyjnymi, 75 minut rozpoczynającego się między 8.00 a 8.30.
  5. Uczeń rozwiązuje test w swojej szkole lub szkole pobliskiej pod nadzorem nauczyciela - opiekuna konkursu. Uczestnik konkursu rozwiązuje zadania samodzielnie i przed zebraniem przez nauczyciela wszystkich kart odpowiedzi nie udostępnia rozwiązań innym. Niedozwolone jest korzystanie z elektronicznych środków przekazu.
  6. Każdy test składa się z pytań o trzech stopniach trudności. Zasady punktacji są następujące:
    • za poprawną odpowiedź na każde z pytań I części można otrzymać po 3 punkty, z II części - po 4 punkty, a z III części - po 5 punktów,
    • za każdą błędną odpowiedź odejmuje się 25% punktów przewidzianych dla danego zadania,
    • w przypadku braku odpowiedzi przyznaje się 0 punktów.
  7. Elementem konkursu jest także prawidłowe wypełnienie przez uczestników kart odpowiedzi, za co "na starcie" uczeń otrzymuje 25% wszystkich punktów możliwych do zdobycia za rozwiązanie zadań.
  8. Odpowiedzi udziela się na specjalnej karcie, którą należy wypełniać tylko kolorem czarnym lub granatowym, najlepiej ołówkiem o średniej twardości.
  9. Wyniki, które nie podlegają odwołaniu, zostaną ogłoszone w ciągu dwóch miesięcy od dnia przeprowadzenia konkursu. Każda szkoła, której uczniowie uczestniczyli w teście, otrzyma imienną listę rezultatów.
  10. Organizator zastrzega sobie prawo do przeprowadzenia testu kontrolnego lub skreślenia z listy w przypadku wyników wskazujących na brak samodzielnej pracy uczestników.
  11. Karty odpowiedzi nie są udostępniane do wglądu.
  12. W przypadku dyskwalifikacji ucznia jedynie szkolnemu opiekunowi konkursu, po wnikliwym zbadaniu, przysługuje prawo do odwołania w ciągu dwóch tygodni od ogłoszenia wyników.
  13. Organizator podczas edycji konkursu zastrzega sobie prawo obecności w charakterze obserwatora w wybranych przez siebie szkołach.
  14. Dyrektor szkoły lub zespołu szkół wskazuje nauczyciela - opiekuna konkursu: osobno dla szkół podstawowych, osobno dla szkół gimnazjalnych i osobno dla szkół ponadgimnazjalnych.

Ja osobiście proszę zwrócić uwagę na punkt pierwszy regulaminu tego konkursu i bardzo proszę mi go objaśnić. Jakim właściwie prawem uczeń, który bierze udział w szkolnym konkursie zobowiązany jest samodzielnie do uiszczenia opłaty 8 zł w tym wypadku. Niby nie dużo - no właśnie niby nie dużo - to po co w ogóle jakaś opłata? Nie rozumiem.

I to na tyle dziś chciałam napisać.

Ciąg dalszy wkrótce.