Po pewnym czasie od mojego ostatniego postu w tym wątku witam ponownie by napisać coś o karierze zawodowej. Warto. Przecież to praca czyni z nas ludzi. Przynajmniej moim zdaniem.
Ja od 2 lat niestety już bardzo niewiele pracuję - bardzo też nad tym ubolewam - przede wszystkim pod względem finansowym. Dlaczego tak się stało? Dlaczego tak się dzieje? Ludzka zawiść/nienawiść/wredota/tępota/DEBILIZM wręcz/obmowy/pomowy/oczernianie/kłamstwa.
To wszystko oczywiście można poddać pod wspólny mianownik BEZROBOCIE ale czy to jest prawda? Dla mnie w 1%. 99% całości moich problemów od 6 lat to moje ŚRODOWISKO LOKALNE, którego nie chcę i nie będę komentować bo jest po prostu wysoce kryminogenne i dlatego jestem bezrobotna a na dodatek sponiewierana prze to środowisko jak dla mnie w sposób, który podlega moim zdaniem pod paragrafy prawa karnego i tak dalej. Do prokuratury ani adwokata się na razie nie wybieram bo nie mam za co po prostu - tak jak piszę od 2 lat bezrobotna jestem - zostawiam więc moje problemy nierozwiązanymi. To nie sa problemy z jasno sformuowanymi zarzutami. Warto jednak napisać o jakie dokładnie problemy mi chodzi co właśnie niniejszym czynię.
Otóż największym problemem jak widzę lokalnym tutaj moim od 4 lat - a nawet śmiem twierdzić MIĘDZYNARODOWYM - na razie to zostawiam bez komentarza ale wrócę do tego tematu w następnym poście - bo taka sławna już jestem tylko nie wiem zupełnie po co - jest taki oto fakt, że w roku 2007 ośmieliłam się w mojej rodzinnej miejscowości iść na kurs lokalny prawa jazdy, gdzie zostałam okradziona ponieważ nie będę komentować poziomu merytorycznego tego kursu i wielu podobnych, a na dodatek w chwili gdy za 4 razem zdałam egzamin prawo jazdy i kupiłam sobie samochód 20 letni by... NAUCZYĆ się jeździć to już stałam się lokalnie wrogiem numer 1 całej mojej miejscowości, a na pewno środowiska nauczycielskiego lokalnego.
No fakt - jestem z rocznika 1976 więc już swoje lata miałam gdy egzamin prawa jazdy zdałam, ale wydawało mi się, że byłam jedną z wielu uczestniczek tegoż kursu i powinnam po prostu bez śladu po jego ukończeniu zniknąc i to wszystko.
Kto ocenia kierowcę drogowego w praktyce? Policja i samo życie. Przecież za spowodowanie wypadku można trafić do więzienia.
Nie rozumiem w czym problem się wytworzył. W tym, że posiadam prawo jazdy?
Po co? Takie pytanie sobie każdy zadawał - zwłaszcza nauczyciel lokalny gdzie mieszkam bo innych ludzi nie chcę pomawiać.
No Szanowni Czytelnicy tego bloga - po co się robi prawo jazdy?
Po co się zdaje egzamin na prawo jazdy?
No ja myślę, że po to by jeździć.
Potrzebujemy się poruszać tu i tam - zwłaszcza będąc z małych miejscowości w Polsce mamy wiele problemów z przemieszczaniem się w czasie przez nas pożądanym do miejsc, w które chcemy się dostać i tyle. Zwłaszcza w mieście. Głównie po to potrzebujemy samochód. Możemy nim także dojechać do pracy gdy nie mamy innej możliwości dojazdu. Możemy dojechać do lekarza - zabrać kogoś z rodziny na prywatną wizytę jeśli jest nam to potrzebne.
Po co 31 letnia samotna nauczycielka kupiła sobie 20 letni samochód?
Bo do tego się sprowadza mój problem lokalny jak widzę. Ja mam zupełnie inne problemy, ale to jest problem, który ma środowisko i w związku z tym to powinien być też mój problem być i nim jest. Dlaczego? Co ja chcę robić z tym samochodem? Na pewno chcę być zawodowym kierowcą w takim razie. Nie wiem skąd taki pomysł, ale tak mi to wygląda na dziś dzień bo od 2 lat jak piszę pracy nie mam stałej także tak to wygląda i nie chcę tego komentować.
Dlaczego jestem pomówiona, że powinnam być złym kierowcą z powodu faktu, że zdałam egzamin prawa jazdy za 4 razem? Dlaczego tak akurat i tyle? Kto powinien o tym decydować? Ja myślę, że ocenia to stan ilości punktów karnych przyznanych mi przez policję. Nie - egzamin. Dlaczego?
Mam wiele problemów związanych z odpowiedzią na powyższe pytania dlatego je zadaję.
Piszę tutaj o moim problemie także dlatego, że nauczyciel -szczególnie z małej miejscowości-dojeżdża do pracy samochodem i jest stały element jego nauczycielskiego życia. jak odbiera uczeń nauczyciela, który zdał egzamin prawa jazdy za 4 razem (głownie z powodu braku czasu)? Albo może - czy to powinno w ogóle wpływać na odbiór mnie jako nauczycielki przedmiotu?
Jednak nie ten temat chciałam uczynić wiodącym w tym wpisie.
Od pewnego czasu jak piszę mam problemy ze znalezieniem pracy. Dlaczego? Spowodowane są one moim zdaniem moimi licznymi NIESTETY kontaktami z młodzieżą akademicką - przynajmniej w wieku akademickim, której zachowanie jak dla mnie pozostawia wiele do życzenia. Chciałam tutaj ten temat poruszyć.
Jeśli młodzież w wieku akademickim - 20-25 lat uważa, że prezentuje sobą poziom akademicki to niech go prezentuje.
A wtedy uważam, że zobowiązuje to do pewnego ilorazu inteligencji , który wymusza na człowieku zdolność samodzielnego myślenia NA PRZYKŁAD. Co sądzić o młodym człowieku, który uważa się za inteligenta na poziomie akademickim, a jedyne co potrafi to posługiwać się w sposób OBRZYDLIWY dla mnie innymi, starszymi osobami (na przykład mną w tym wypadku) by osiągnąć jakieś ILUZJONISTYCZNE/WYIMAGINOWANE dla mnie cele zwłaszcza w fizycznej pracy zarobkowej.
Przy okazji chciałam napisać tutaj , że można mniemać o sobie, że jest się osobą na poziomie inteligenta akademickiego, ale nic poza tym. I takim osobom można jeszcze to i owo wybaczyć, choć w fizycznej pracy zarobkowej są pewne zasady i tyle. I otrzymuje się pensje.
Co jednak ja , jako nauczycielka z 9 letnim stażem i STRASZNYMI kłopotami w polskiej szkole mam sądzić o młodej intelektualistce - lat 20-25 - przypuszczam 3 lata licencjatu za sobą. Osoba o której pisze to młoda kobieta. Rozliczne prace zarobkowe za granicą - USA, Niemcy. Osoba bardzo dobrze odbierana w Polsce i tak dalej. W pracy za granicą w Niemczech tzw. osoba kontaktowa czyli osoba, która wysyła ludzi do pracy z Polski i odpowiada w takim razie za przebieg całości zatrudnienia, przynajmniej poczuwa się do takiej odpowiedzialności.
Piszę tutaj o osobie, która na swój temat zdanie ma idealne. Nie widzi nic złego w sobie. Jedynie superlatywy, zdania krytyki ta młoda osoba w sumie - jeszcze ucząca się - nie wypowiedziała na swój temat. Ze strony Polski i państwa polskiego jak rozumiem za swoje dokonania w pracy w ogrodnictwie w Niemczech a także za no nie wiem - wyniki na studiach w Polsce - otrzyma ta osoba jak rozumiem pracę w Niemczech, której ja nie chciałam ponieważ bym sobie w niej nie poradziła. Za osobę 35 letnią, nieudolną życiowo bo taką mam opinię jak widzę, która odmówiła zatrudnienia z grupy - to ja bo mnie ma na myśli pracodawca niemiecki - oczywiście mając inną pracę i wiele innych możliwości finansowych - zatrudniona jest więc w moje miejsce osoba 23 letnia i tak dalej. Filolog niemiecki z Wrocławia jak przypuszczam bo chodzi o to, że ktoś powinien tam być zatrudniony i tak dalej i tak dalej.
Dlaczego to piszę o tym zakładzie pracy, o tej 23 latce , filologu niemieckim.
Dlaczego firma, o której piszę posługuje się mną i moją osobą w tak żenujący sposób, że uniemożliwia mi poszukiwania zatrudnienia na rynku np. niemieckim faworyzując i promując w moje miejsce inną osobę z Polski, znacznie młodszą, która zapowiada się na... kogo w sumie? Na dobrą nauczycielkę bo tu o to chodzi, która chce zaoszczędzić na dalsze studia 2 letnie magisterskie, poprawić swój język niemiecki - jego znajomość? Tak ona dochodzi do czegoś w życiu? A beze mnie proszę państwa nie może do niczego dojść ona? Taka wybitna przecież.
Inne moje pytanie retoryczne - dlaczego w taki sposób młode osoby jak 23 letnia nauczycielka z Polski, dlaczego w taki sposób się zachowują? Dlaczego nie mają własnych pomysłów? Własnej inicjatywy? Chodzi mi tu najbardziej czy to w ogóle była studentka i osoba z inteligencją uniwersytecką czy była i jest to po prostu zwykła nie wiem jak ja nazwać GĘŚ jakaś wrocławska? Nie wiem sama o co mi chodzi, ale naprawdę czy to jest zachowanie godne osoby z wyższym wykształceniem? Jak można tak sie dac wykorzystywać? Czy to jest coś właściwego czy godnego potępienia bo dla mnie ta druga wersja. I ta pani ma być WYBITNĄ nauczycielką w przyszłości, tak proszę Panstwa? No cóz... bo wiadomo jaką tematykę w swoim blogu poruszam. Tyle właściwie mam do napisania dziś.
Co jeszcze - rozumiem, że ktoś powiem - walka bez pardonu, ale właściwie co ta osoba , ta młoda NIEDOUCZONA w sumie w Polsce germanistka chce osiągnąć w tej firmie posługując się mną i szkalując mnie i moją osobę. Bo walka bez pardonu to ja też rozumiem, ale to jest walka O NIC.
To jest walka, która sensu nie ma absolutnie i proszę Państwa - czy ona musi pracować w takiej a nie innej pracy znowu w tych Niemczech? Fizycznej w sumie. A jeśli nie fizycznej to w pracy gdzie 3 lat studiów wyższych naprawdę nie potrzebuje - jeszcze filologicznych. A inne możliwości? Nie ma innych? Mnie to przeraża proszę państwa tylko po to to piszę.
Najbardziej przeraża mnie to, że ona niczego ta pracą nie osiąga oprócz niszczenia mnie. Jest to PODOBNO WYBITNA w przyszłości nauczycielka tylko proszę jak ona zamierza z pracy fizycznej w Niemczech zostać wybitną nauczycielką tamże. Bo rozumiem ,że na jakichś kursach dla cudzoziemców powinna pracę uzyskać umieć. Ale jak? Z pracy fizycznej proszę państwa?
To chyba jakieś szaleństwo. I też się tak czuję proszę państwa jak ofiara szaleńców niemieckich i tyle napiszę. I gdyby ta młoda osoba, o której piszę była wartościowa i w ogóle miała powołanie do pracy nauczycielskiej to naprawdę zostawiłaby tę pracę w Niemczech komuś takiemu jak ja, że już po prostu wypalił sie zawodowo, a nie szalała i niszczyła swoją osobą mnie i tyle.
No jest to straszne dla mnie. Co filolog niemiecki z Polski robi w ogrodnictwie niemieckim to tego też nie wiem. Nie pasuje mi to i tyle. A dalej? Całkiem już czarna magia.
Co robi w tym czasie oświata polska? To tez dobre pytania. Także trwa tu walka bez pardonu. Niech pomoże tej pani być nauczycielką w Polsce. Wartościową. Kiedy ona będzie wartościową nauczycielką? Gdy pochwali ją właściciel księgarni w Niemczech czy właściciel biblioteki wielkiej jak szybko książki zbiera? Wtedy będzie naprawdę wartościową nauczycielką? Gdzie? W jaki sposób? Ja naprawdę nie chcę tego komentować bo to się samo komentuje i tyle. Mogę tylko postawić pytanie z punktu widzenia moich problemów zawodowych kto wydaje ocenę pracy i ocenę przydatności nauczyciela do pracy w zawodzie, ale na pewno nie stawiałabym tutaj na wlasciciela księgarni ani proszę państwa nawet biblioteki i tyle o tym myśle. Ani polskiej ani niemieckiej.
I żeby jeszcze była to osoba z wyższym wykształceniem, którego do końca przecież ta młoda pirania z Polski nie posiada. No licencjat ma na razie ona. No to jeszcze nawet nie magister.
A do mnie niech się zgłosi jak się do niej PRZYZNA jakiś profesor. Równie WYBITNY proszę Państwa jak ona. Kto się do niej przyznaje w Polsce? I WTEDY proszę Państwa ta cała chora umysłowo sytuacja, w której obecnie się znajduję przez 23 letnią WYBITNĄ studentkę germanistyki jakoś się wyjaśni i zrobi się poważnie bo na razie to coś widzę jest nienajciekawiej i o tym chciałam wszystkim Czytelnikom moim nieniejszym napisać.
Nie dajmy sie zwariować i tyle.